wtorek, 13 maja 2014

Serock, II Bieg Wojciechowy, 4.05.2014

         


           Jeszcze na Biegu Konstytucji nie wiedziałem ,że tu wystartuję, ale dostałem informację od znajomego i decyzja zapadła .Przypomniałem sobie, że słyszałem pochlebne słowa o pierwszej edycji tej imprezy z ust kolegi klubowego Marcina, a nawet czytałem relację na stronie kb.rebus.pl, ale natłok imprez i brak monitorowania kalendarza powoduje, że czasem nawet umyka coś nawet z sąsiedztwa. Ale nie tym razem. Pogoda znacznie korzystniej prezentowała się niż 3, aż chciało się pościgać. Byłem wcześniej w biurze         z racji ,że nie byłem wcześniej zgłoszony, ale nie było problemów . Czas do startu spędziłem zwiedzając festynowe stoiska z produktami regionalnymi i mała przechadzką po mieście. Jak się okazało na starcie stanęło 195 osób.
Startowaliśmy z samego rynku, by go obiec i podążyć na dalsze ulice miasta, jednak już po około 400 metrach na przeszkodzie stała metalowa bramka, nomen omen na ulicy św. Wojciecha tuż przed kościołem,  którą zapomniano usunąć i obiegaliśmy ją bokami. Poszczególne kilometry oznakowane były pionowymi flagami, co odpowiadało mi w tym dniu gdyż postanowiłem sprawdzić sobie tempo poszczególnych odcinków.Jednak zbrakło oznakowania w postaci strzałek na zakrętach które w kilku miejscach były nie jednoznaczne i informacji udzielali raczej przypadkowi widzowie wyścigu. Już na starcie zorientowałem się wizualnie kto będzie wiódł prym w tym biegu i nie pomyliłem się . Pociągnąłem za nimi nie cały kilometr i odpuściłem i podziwiałem kolegę Huberta , który dalej leciał z nimi, jednak przed trzecim kilometrem i jego zostawili, a z kolei doszedłem go i wyprzedziłem. Po piątym kilometrze mogłem liczyć na wsparcie kolegi Kazimierza z naszego klubu ,który z kolegami był na rozruch rowerowym w rejonie Serocka. Podał mi napój i kilkoma uwagami zmotywował do dalszej walki na trasie polegającej na utrzymaniu tempa, bo biegłem już samotnie, a zawodnik za mną miał sporą stratę gwarantującą jej utrzymanie, ale pod warunkiem nieodpuszczania.
Finisz polegał na częściowym obiegnięciu rynku ,by ukończyć pod bramką ,która około 40 min wcześniej była startem. Zawody wygrał Daniel Taras z Malborka z czasem 34:28, a ja ze swoim 36:49 byłem piąty, co gwarantowało mi zwycięstwo w kategorii.


Sporą atrakcją kończącą zawody było losowanie około trzydziestu nagród ,w tym chyba czterech weekendów w fajnych hotelach nad zalewem. Poza tym elektronarzędzia i kilka innych drobiazgów. Podsumowując pomimo zagadek na trasie było atrakcyjnie pomimo, że w losowaniu bez sukcesów , ale byli i tacy co mieli sukcesy w losowaniu, ale zniecierpliwieni odjechali i nagród nie dostali, bo odebrać mogli tylko obecni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz