Maj i jego 18 kartka w kalendarzu to dla jednych już ,a dla innych dopiero 18 ,tymczasem u
mnie na liczniku już osiem startów w tym miesiącu . Długi weekend, mnogość
wyboru imprez i stało się ,że się pościgało. Tym ósmym startem była dyszka w Wyszkowie.
Alternatywnie można było pobiec piątkę. Przyczynkiem do organizacji tych
zawodów były obchody 100 lecia liceum w Wyszkowie , domniemając imienia
C.K.Norwida .Trasa biegu wytyczona była w centrum miasta na 2,5 kilometrowej
pętli, zatem ciekawie dla widzów , kibiców i osób towarzyszących. Profil dość
prosty z kilkoma zakrętami i łagodnym podbiegiem, wszystko po asfalcie. Start
nastąpił o godzinie 13 i był wspólny dla obu dystansów. Obsada obu biegów, a
szczególnie dłuższego okazała się czysto amatorska. Pogoda znacznie lepiej
sprzyjała widzom niż biegaczom , gdyż zrobiło się po prostu lato z temperaturą
25 stopni. Ja obstawiałem dłuższy dystans i na początku z racji wspólnego
startu , zawodnicy z piątki ewidentnie nakręcali tempo. Wewnętrzne szacunki co
do mojej osoby ,które zresztą przedstawiłem przed samym startem koledze
Dawidowi z warszawskiego klubu „Jacekbiega”, jeśli chodzi o rezultat to
obstawiałem w granicach 37 minut. Trochę jednak zaczynało brakować świeżości, a
i obawy o stabilność w kolanach nie pozostawała bez znaczenia. Czołówka jak
zwykle wycięła ostro.
Już za moment tylko z
oddali widziałem plecy Sylwka Kuśmierza i Tomka Roszkowskiego i jeszcze
paru próbujących dotrzymać ich tempa. Swoją uwagę skupiłem jednak na koledze
Arkadiuszu i zawodniku z Vege runners. Biegli z przodu i dość żwawo jak na moją
dyspozycję w tej fazie. Aby nic nie stracić bynajmniej już na początku wyścigu
postanowiłem możliwie jak najprędzej dołączyć do nich. Stało się to jeszcze
przed połową pierwszej pętli. Jak się okazało podyktowane tempo jak na ten czas ,które utrzymywał Arek i ja, okazało się wymagające, bo kolega z Vege, lekko zostawał w tyle. W tej fazie
leciało mnie się dość komfortowo i ten temat realizowany był prawie do końca
drugiej pętli , bo przed , kolega zaczął
przyśpieszać , a ja minimalnie spróbowałem za nim pociągnąć , jednak mając w
świadomości porównanie aktualnych naszych możliwości odpuściłem i postanowiłem
pilnować, oczywiście na czuja,
swojego tempa. Chciałem sprawdzić poszczególne międzyczasy i
zanalizować jak to wyszło na koniec. Już od trzeciej pętli biegłem samotnie, może nie do
końca , bo zaczęły się duble, co z jednej strony pomagało ,bo się doganiało z
drugiej ,jak trafiło się na mniej kumatych, co biegli ławą to trochę
utrudniało. No ,ale to koszt szybszego biegania po prostu chyba i trzeba się z
tym pogodzić.Na ostatniej ,czwartej pętli ewidentnie już odczuwałem trudy tego biegu ,jednak starałem się nie tracić tempa. I tak to co wypracowało się na pierwszej pętli zostało do końca ,czyli zameldowałem się na mecie jako drugi za Arkiem, a przed Pawłem Niedźwiedziem .
Analizując utrzymanie tempa to wyszło dość dobrze ,bo 1/9:14 , 2/9:08 , 3/9:19 i 4/9:16 z czego mogłem być zadowolony. Na zwycięzców w ustalonych kategoriach przez organizatorów czekały specjalne statuetki w formie buta sportowego w kolorystyce złotej. Nagrody te wykonane były przez uczestników miejscowego kółka plastycznego, stąd ich wyjątkowa oryginalność i nie powtarzalność.
Statuetkami nagradzane były pierwsze miejsca pozostali dostawali medale. Trzeba przyznać, że ta forma organizacji samego biegu, jak i towarzyszącego happeningu plastycznego stworzyła świetną atmosferę i miło dodatkowo, zważywszy letnią aurę, upłynęło niedzielne popołudnie. Być może za rok będzie kontynuacja tej imprezy, dlatego warto tu się pojawić ,choćby ze względu braku komercjalizacji, która czasami przerasta formę nad treścią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz