W pierwszej, zimowej edycji, poniekąd zostałem skazany na dystans 5 km. Jest jeszcze 10, ale jak się okazuje los dobrze zdecydował. Biegamy w niedzielę , a w soboty też nie jednokrotnie jest okazja gdzieś pobiegać i wówczas w następny dzień, ciężko by było zmobilizować się na ambitniejszą rywalizację na dystansie 10 km. Piątka natomiast jest do ogarnięcia, choć aby było na 100% możliwości i szans dobrze , aby wcześniej zachować świeżość i być w pełni zregenerowanym. W moim przypadku, tak jak i w poprzedniej edycji brakowało jednego i drugiego. Dodatkowo teraz obciążenie zmęczeniowe było zwiększone bo po wyścigu na 10 ,a nie na 5 km. Dlatego start w kategorii eksperymentu, czyli jak pójdzie teraz, w świetle oczywiście też w międzyczasie przeprowadzonych treningów. Pogoda trochę gorsza niż wczoraj ,ale do rywalizacji biegowej jak w sam raz. W porównaniu z poprzednią edycją podłoże zapowiadało się znacznie bardziej korzystnie, czyli sucho. Tym razem wiedziałem też, z kim bezpośrednio mogę prowadzić rywalizację. Jednak nim to nastąpiło podjąłem rozgrzewkę, na której czułem się jakby zamulony, ale to tym bardziej zmobilizowało mnie ,by osiągnąć optimum możliwości na ten start. Dodatkowo dokonałem rekonesansu początkowej części trasy i okazało się ,że jest na lekkim podbiegu, dlatego tym bardziej pierwszą część miałem zamiar biec jednak zachowawczo ,ale optymalnie i wraz z pokonywanym dystansem dokonywać korekt co do taktyki. Tuż po starcie zauważyłem,że tym razem wszyscy cisną mocniej niż w poprzedniej edycji.
Ja może trochę też ,ale pamiętałem o że jednak pokonujemy pochylenie. Nie wiem na ile to było istotne spostrzeżenie ,ale kiedy przecięliśmy krzyżówkę dróg, myślę ,że po kilometrze z hakiem ,ewidentnie zacząłem wyprzedzanie, przy czym bez zwiększania tempa. W pewnym momencie dogoniłem pierwszą dziewczynę z naszego dystansu. Przez chwilę biegłem za nią i zaproponowałem, że , jak to się określa ,pociągnę dalej, czyli wyjdę na prowadzenie i nie zwiększając tempa nawiążemy współpracę na dalsze pokonywanie dystansu. Jednak nasza współpraca trwała może pół kilometra i koleżanka, drobniutka Asia , została . Jak się okazało ona też przeceniła swoje możliwości tempowe na dalszą część dystansu. Ja natomiast sukcesywnie doganiałem kolejnych zawodników z tej grupy. Charakterystycznym jest kolega "poganiacz",jak go określiłem na swoje potrzeby. Dlaczego ? Ano co jakiś czas pokrzykuje : ,,dawaj,dawaj...dawaj " W pewnym sensie może i to działa mobilizująco , na mnie na pewno tak, bo wyprzedziłem i jego i już na celowniku miałem następnego.
Jednak mój celownik nastawiony był na zawodnika ,który w zimowej edycji był tuż przede mną. Na początku dystansu jednak szybko uzyskał dużą przewagę ,że nawet o nim zapomniałem, ale wraz z pokonywanym dystansem i wyprzedzanymi zawodnikami okazało się ,że ta separacja drastycznie stopniała, że nawet zacząłem mieć cichą nadzieję na nawiązanie bezpośredniej rywalizacji ,tak jak było poprzednio jednak nie udało się . Można powiedzieć zabrakło dystansu. I znowu byłem za nim i znowu na piątym miejscu. Mój czas 20:22 ,a do rywala straciłem 11 sek. Wygrał Tokarski Piotr 19:06. Z mojej perspektywy bieg był szybszy o ponad minutę w stosunku do poprzedniej edycji , szczególnie dla lokat 3,4,i 5. Tu zaczyna się czas zacieśniać. Ciekawe jak będzie w kolejnej edycji. Może spróbuję mocniej na początku ,by mieć kontakt z rywalami ,ale czy się da, czy oni dadzą ? Do 23 lipca jest czas na dopracowanie .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz