poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Nieoczekiwana zmiana plana, planu ...11.03.2017

            Sobota, 11.03. to miał być ostatni, punktujący bieg na Staro Miłosnych górkach. Jednak tak się stało, że w czwartek ,nieoczekiwanie ze świetlnego billboardu dowiedziałem się o sobotnim biegu Żołnierzy Wyklętych w Leśniakowiźnie ,w miejscowości sąsiadującej z moim miastem Wołomin. Start miał mieć miejsce o godzinie 11.00 zatem słabo mi się zgrywał z godziną startu w Wesołych Górkach o 10.30 i dlatego z tego ostatniego startu cyklu zrezygnowałem. Jednakże w zastępstwie postanowiłem zaliczyć parkrun na Pradze.
         Tam tylko 5 km o godzinie 9.00 i potem sprawne przetransportowanie do Leśniakowizny. Najlepiej jak bym pobiegł optymalnie w obu biegach ,ale tak raczej się nie da, to postanowiłem parkrun trochę odpuścić i pobiec w granicach 24 minut. Kolejny plan ,który uległ zmianie i finalnie było 21:05, co dało mi 14 lokatę. Tu taka refleksja, coraz szybciej biegają na tym parkrunie ,normalnie ! Mój bieg na pierwszym kilometrze był jeszcze planowy, ale później zrobiła się narastająca prędkość i skończyło się tak jak widać. W związku z sytuacją w którą sam się zagoniłem, zadawałem sobie pytanie jak teraz pójdzie mi tel leśny wyścig, co prawda na trochę krótszym dystansie , ale nie wiele. Organizator OSiR Huragan z Wołomina deklarował 4,6 km. Dosłownie parę minut po godzinie 10.00 dotarłem na miejsce ,czyli do nowej szkoły w Leśniakowiźnie. Biuro zawodów jednak mieściło się na jej tyłach w kompleksie leśnym. Las ten zresztą dość dobrze jest mi znany, gdyż często biegaliśmy tam na sprawdzonej 2,5 kilometrowej leśnej pętli. Przedostatni prosty odcinek nawet pokrywał się z naszą trasą . Na Youtobe pod hasłem trasa leśniakowizna można zapoznać się z wyglądem tej trasy. Wracając do patriotycznego biegu ,okazało się ,że jestem jednym z pierwszych przybyłych, ale już po chwili zaczęli pojawiać się i następni i przyszkolny parking zaczął się szybo zapełniać. A wśród przybyłych pojawił się kolega Sylwester z Marek, jak i jeden z szybkich młodzieńców z ostatniego biegu w Sulejówku. Zatem łatwo nie będzie, tym bardziej, że jeszcze przybył kolega Grzegorz z Zielonki.


         Z nim ostatnio ścigałem się na górkach w Miłosnej i tam udało mnie się być przed nim, jednak tu na płaskiej i o wiele krótszej trasie łatwo już tak nie będzie. Parkin zapełniali autami nie tylko biegacze ,ale i spora grupka tzw. oficjeli ,a wśród nich Pani Burmistrz Wołomina, Komendant Straży Zawodowej , Straży Ochotniczej, przedstawiciele leśnictwa, harcerze , oni obstawiali skutecznie miejsca zakrętowe na trasie. Oczywiście nie mogło zabraknąć w mocnej grupie organizatorów z OSiR Huragan. Start odbył się z lekkim dwudziestominutowym poślizgiem. Po naszym starcie na krótszym odcinku rywalizowały również dzieci. Pogoda w sumie była nie najgorsza ,choć zapowiadało się, jak by miało zamiar popadać, jednak rozmyśliło się i nawet zaczęło się przejaśniać, a my w podskokach ,by zbytnio nie wychłodzić się oczekiwaliśmy na start. Sympatyczny pan w końcu rozpoczął szybkie odliczanie od trzech i poszło. Kilka osób zdecydowanie znajdowało się przede mną . Wśród nich wcześniej wymienieni i jeszcze kolega Kamil, z którym bywam czasami na parkrun i jeszcze jeden biegacz z brodą . W początkowej fazie na prowadzeniu był młody kolega z Sulejówka, jednak później prowadzenie przejął Sylwester. Po około półtorej kilometrze wyprzedziłem Kamila i starałem się , by strata do pozostałych nie rosła. Sylwester widziałem ,że wypracował bezpieczną przewagę natomiast kolega Grzegorz dzielnie walczył z młodzieńcem depcząc mu cały czas po piętach. Pomiędzy mną ,a czołówką był kolega z brodą ,ale ta sytuacja miała miejsce do połowy dystansu kiedy go wyprzedziłem i znalazłem się na czwartej pozycji.         W ostatniej fazie dystansu, na około kilometr przed metą kolega Grzegorz wysunął się na drugą pozycję . Młody nie odpuszczał i pilnował kolegi. Ja jakbym trochę zmniejszał separację do tych dwóch. Przed ostatnim zakrętem młodzik zaatakował i wyprzedził Grzegorza, ja też się spinałem , choć szanse w tej sytuacji ,bym miał mając szybkość Bolta, ale nie zaszkodziło powalczyć,choćby dla sprawdzenia możliwości i dyspozycji własnej. Medale wręczać przypadło Komendantowi Straży, zatem nici były z uścisków. To było moje pierwsze rozczarowanie w tym biegu, a drugie , że pomimo biegu w lesie nie było kategorii drwala, czyli biegaczy z brodą.

           A tak na serio ,to sądzę ,że to jeden z wartościowszych biegów przeprowadzanych w ramach ogólnokrajowej akcji biegów Żołnierzy Wyklętych. Przemawia za tym ,choćby nie pobieranie opłat jak przystało na bieg o charakterze patriotycznym, a i leśna lokalizacji z wzorową harcerską obsługą była bez zarzutu. Poza tym zaszczycili nas też reprezentanci Polskiej Armii w tym dwóch w pełnym rynsztunku bojowym, co robiło wrażenie. Krótko mówiąc ,kto nie przybył niech żałuje nie tylko  biegu ,ale i świetnej w smaku grochówki serwowanej przez miłe harcerki. Wiem ,co mówię , bo nie po jednym biegu grochówkę jadłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz