niedziela, 5 października 2014

Bieg Norwidowski w edycji VII, 21.09.14

         Byłem tu na poprzedniej edycji i po walce szczególnie w pierwszej części z dwoma młodymi reprezentantami klubu Warszawiaky, udało mi się być pierwszym, zarazem osiągając niezły czas, mocno bliski 17 minut, zatem i w tym roku tu się pojawiłem. Wtedy byłem z kolegą Pawłem , tym razem z Kamilem. To jego dystans na szybkość. Co prawda wczoraj ścigaliśmy się w Wawrze na podobnym , ale w krosie, a tu cały czas prawie asfalt poza stupięćdziesięciometrowym dobiegiem do mety. Trasa trzeba powiedzieć szybka na odcinku Głuchy-Dębinki.


Okres przełomu września i października to czas sprawdzianów biegowych dla młodzieży w krosach i nie tylko i pewnie dlatego jak zauważyłem nie jednokrotnie łączone jest to z otwartym wyścigiem dla dorosłych. Trochę ubolewam, że nie dzieje się tak w naszych sąsiednich miejscowościach, a miało by to wymiar w szerokim tego słowa znaczeniu promocyjny dla aktywności ruchowej na zasadzie , spójrzcie jak to robią starsi i jeszcze ich to bawi. Ale tyle narzekania. Tu były biegi dla młodzieży, tyle że oczywiście na krótszych dystansach, choć na tej drodze na tę okoliczność wykluczoną z ruchu . Dystanse odpowiednio pooznaczane były farbą na drodze w postaci liczb 2400 , 1200, 600m do mety. Pamiętałem te oznaczenia ,bo okazywały się dla nas świetną informacją w którym momencie dystansu aktualnie się znajdujemy. Frekwencja w tym roku wydawała się być znacznie mniejszą niż poprzednio, ale pojawiła się reprezentacja Bobrów kilka osób miejscowych, a i kolega Tadeusz ze swoim bratem, którego ostatecznie też przekabaciliśmy na udział w biegu, choć jego dyspozycyjny strój dalece odbiegał od ostatnio lansowanych przez sklepy biegowe. Ale tu zadziałało hasło „liczy się udział” i tak też się stało.
Chłopaki pojawili się prawie w ostatnim momencie przed startem, gdyż Tadeusz brał udział w ćwierćmaratonie w Radzyminie. Taka komercyjna ściśle impreza pierwszo- edycyjna, z której ja pomimo bliskiej lokalizacji zrezygnowałem na korzyść „norwidowskiego”.  A u nas tłoku na starcie zlokalizowanym w sąsiedztwie dworku będącego miejscem urodzenia wieszcza nie było. Jeszcze chwilę przed startem , będąc w pobliskim sklepiku dowiedzieliśmy się ,że aktualnie dworek znajduje się w prywatnych rękach i nici z jego zwiedzania , a nawet oglądania obejścia. Może kiedyś ,przy następnej okazji. Te prywatne ręce to pani Beata Tyszkiewicz, choć ja sądzę ,że zawiaduje tu jej córka mająca zacięcie hippiczne, co ujawniało się po widoku rumaków w obejściu. Oczywiście zerkaliśmy przez płot. Taki ze sztachet, klimatycznie wiejski. Kiedy przyszła pora na start my nastawialiśmy się ,że pogalopujemy właśnie jak te rumaki i kolega Kamil rzeczywiście dał ostro od początku, a za nim jeszcze jeden zawodnik. Znając możliwości kolegi specjalnie nie przeraziłem się i spokojnie zebrałem się do pogoni. Po niedługim czasie minąłem nieznajomego , by za moment być przy Kamilu i przypomnieć mu ,że to dopiero początek. On jednak z uporem maniaka tak startuje, co widać w ostatnich startach gdzie się ścigamy. Jak się okazało tym razem zabrakło ,kogoś tempowo zbliżonego do mojej dyspozycji i z dystansem musiałem zmagać się sam. Goniłem pilotujący samochód ,z którego organizator robił zdjęcia moim dyżurnym aparatem. W połowie dystansu sugerowałem mu żeby cykał też tym na dalszych pozycjach jednak on konsekwentnie pilotował i dopiero na mecie kilkoro zawodników załapało się pod obiektyw.
Meta była moja z dość sporą przewagą nad Kamilem i zawodnikiem który też miał zdecydowany początek. Z relacji Kamila , zastosował się do mojej uwagi rzuconej w biegu i pozwolił dogonić się rywalowi , by w drugiej części urwać się i zająć miejsce za mną. Za linią mety uzupełniliśmy kalorie zapakowane w pączki, a później po dekoracji we wszystkich kategoriach uzupełnialiśmy szczątkowo białko ukryte w grillowanej kiełbasce. Po tak miło spędzonym pikniku zadowoleni wracaliśmy do domu i nie z powodu nagród, a była to piłka futbolówka , ile z możliwości mocnego pobiegania, co raczej jest trudne w samotnej sesji treningowej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz