Zapowiadała się rekreacyjna rywalizacja, tym bardziej ,że zjawili się młodzieńcy z którymi ścigałem się w ubiegłym roku. Nadeszła ustalona godzina ,czyli 10.15 i po startowej odliczance ruszyliśmy. Miałem na ten wyścig kilka pomysłów, jak ten by ruszyć z końca i pomału wyprzedzać, a cel w tym miał być taki, że uzbrojony w odpowiednio ustawioną kamerkę bym po filmował zawodników . Plan poległ jednak. Pozostała standardowa taktyka biegowa. Jako ,że nie mam możliwości konfrontacji z zawodnikami z którymi ścigałem się tu w ubiegłym roku i nie wiem na jakim są aktualnie poziomie postanowiłem puścić ich przodem i kontrolować sytuację ,by ewentualnie na dobiegu do mety który ,chyba miał z pół kilometra powalczyć o miejsce. Jednak temat realizowany był tylko w początkowej fazie, gdyż zawodnicy puszczeni przodem narzucili sobie zbyt wymagające tempo ,i jak się okazało mogłem zostawić ich za sobą trzymając się tej samej prędkości jak oceniam (ocena intuicyjna, gdyż leciałem tylko na stoper) .Rywale jak sądzę słabli. Już wtedy nie zakładałem jakiegoś śrubowania czasu, tym bardziej ,że już na następny dzień czekał mnie wyścig w Rembertowie na atestowanej pięciokilometrowej trasie , a wyniku z poprzedniej edycji po prostu nie pamiętałem, a tak a pro po , później sprawdziłem i był lepszy, ale i rywalizacja bardziej zacięta. Tym razem chłopaki wyraźnie wcześniej odpuścili, co i dla mnie było na rękę, bo pogoda była dość ciężka ze względu na rosnącą temperaturę. Na szczęście biegając traktami leśnymi byliśmy, choć częściowo pod cienistą osłoną koron drzew. Dystans to około 6,6 km. Wszystkim startującym, a było ich około 50 osób, udało się zamknąć zawody przed upłynięciem 1 godziny od startu.
Frekwencja być może była by większa ,ale uczniowie tej szkoły w tym dniu brali również udział w wyścigach wioślarskich na Wiśle. Po czym zostaliśmy zaproszeni na grillowy poczęstunek, gdzie jeszcze na „gorąco” mogliśmy podzielić się wrażeniami. Następnie odbyło się wręczenie dyplomów wszystkim uczestnikom i pucharów najlepszym w poszczególnych kategoriach.
Jak w zeszłym roku najlepszą panią okazała się Patrycja Bereznowska, ostatnio triumfatorka w Ultramaratonie Podkarpackim, gdzie jako pierwsza kobieta ustąpiła tylko trzem pierwszym panom, a dystans bez mała to 110 km, a może i więcej bo to góry i teren. No i mnie również udało obronić się zeszłoroczną pierwszą lokatę, za co przeprosiłem wszystkich i już pomyśleliśmy jak w razie co utrudnić mi sprawę w przyszłym roku, może opóźnionym startem w stosunku do całej stawki np. o 1 min. Będzie tak czy owak, na pewno ciekawie ,jak w tym roku. Po cyknięciu sobie grupowej fotki na pamiątkę rozjechaliśmy się na dalsze weekendowanie , bo to dopiero była połowa soboty. Największym wygranym w tego typu imprezach według mnie jest zawsze organizator i osoby wspierające go ,zatem gorące podziękowania i nie gasnącego zapału na przyszłość dla kolegi Grzegorza i jego zespołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz