wtorek, 10 czerwca 2014

XXI Bieg Władysława IV, kros leśny.7.06.2014

                     



                   
Są takie biegi, na które się nie zapiszesz, nie mówi się o limitach miejsc, nie wspomina się o nagrodach. Zresztą ci co się tu zjawiają,  z tego co zauważyłem, w ogóle o tym nie myślą. Miałem to szczęście ,że zostałem zaproszony, a zaszczyt tym większy był dla mnie ,że po raz drugi, bo w zeszłym roku pierwszy raz dostąpiłem tego zaszczytu, właśnie na taki bieg. Być może decydowało o tym ,że poniekąd staram się przewodzić lokalnej braci biegowej, może samo to , że często startuję, a może nazwisko lekko zbieżne z patronem imprezy. To są moje przemyślenia , a co jest na rzeczy nie wnikam. Ważne ,że mam okazję pościgać się w miłej atmosferze. W bieg zaangażowane jest głównie środowisko Liceum im .Władysława  IV z Warszawy. A co skłania ich w nasze strony ? Osoba organizatora. Kolega Grzegorz Radomski ,zapalony biegacz amator reprezentuje kadrę pedagogiczną tej placówki. Miejsce myślę ,że wybrał nie przypadkowe, gdyż w Ossowie w sąsiedztwie pomnika związanego z Bitwą Warszawską 1920 r. Cała baza zawodów mogła mieścić się w lokalnej szkole, dzięki otwartości i przychylności dyrekcji tej placówki. Bieg adresowany jest do młodzieży gimnazjalnej i licealnej i być może gdyby nie ta impreza nie miała by ona okazji znaleźć się tu i zapoznać z tym historycznym miejscem. Organizator przewidział rywalizację w kilku kategoriach. Oprócz open rozbitego na pnie i panów, było gimnazjum i liceum z rozbiciem na chłopców i dziewczęta, była kategoria absolwenci oraz  kategoria rodzice i jeszcze kadra pedagogiczna. Trasa wytyczona tak jak w ubiegłym roku na pętelce po kompleksie leśnym przyległym do poligonu, z dobiegiem w sąsiedztwie kapliczki . Dobieg był również powrotem.

 Zapowiadała się rekreacyjna rywalizacja, tym bardziej ,że zjawili się młodzieńcy z którymi ścigałem się w ubiegłym roku. Nadeszła ustalona godzina ,czyli 10.15 i po startowej odliczance ruszyliśmy. Miałem na ten wyścig kilka pomysłów, jak ten by ruszyć z końca i pomału wyprzedzać, a cel w tym miał być taki, że uzbrojony w odpowiednio ustawioną kamerkę bym po filmował zawodników . Plan poległ jednak. Pozostała standardowa taktyka biegowa. Jako ,że nie mam możliwości konfrontacji z zawodnikami z którymi ścigałem się tu w ubiegłym roku i nie wiem na jakim są aktualnie poziomie postanowiłem puścić ich przodem i kontrolować sytuację ,by ewentualnie na dobiegu do mety który ,chyba miał z pół kilometra powalczyć o miejsce. Jednak temat realizowany był tylko w początkowej fazie, gdyż zawodnicy puszczeni przodem narzucili sobie zbyt wymagające tempo ,i  jak się okazało mogłem zostawić ich za sobą trzymając się tej samej prędkości jak oceniam (ocena intuicyjna, gdyż leciałem tylko na stoper) .Rywale jak sądzę słabli.  Już wtedy nie zakładałem jakiegoś śrubowania czasu, tym bardziej ,że już na następny dzień czekał mnie wyścig w Rembertowie na atestowanej pięciokilometrowej trasie , a wyniku z poprzedniej edycji po prostu nie pamiętałem, a tak a pro po , później sprawdziłem i był lepszy, ale i rywalizacja bardziej zacięta. Tym razem chłopaki wyraźnie wcześniej odpuścili, co i dla mnie było  na rękę, bo pogoda była dość ciężka ze względu na rosnącą temperaturę. Na szczęście biegając traktami leśnymi byliśmy, choć częściowo pod cienistą osłoną koron drzew.  Dystans to około 6,6 km. Wszystkim startującym, a było ich około 50 osób, udało się zamknąć zawody przed upłynięciem 1 godziny od startu.


 Frekwencja być może była by większa ,ale uczniowie tej szkoły w tym dniu brali również udział w wyścigach wioślarskich na Wiśle. Po czym zostaliśmy zaproszeni na grillowy poczęstunek, gdzie jeszcze na „gorąco” mogliśmy podzielić się wrażeniami. Następnie odbyło się wręczenie dyplomów wszystkim uczestnikom i pucharów najlepszym w poszczególnych kategoriach.


 Jak w zeszłym roku najlepszą panią okazała się Patrycja Bereznowska, ostatnio triumfatorka w Ultramaratonie Podkarpackim, gdzie jako pierwsza kobieta ustąpiła tylko trzem pierwszym panom, a dystans bez mała to 110 km, a może i więcej bo to góry i teren. No i mnie również udało obronić się zeszłoroczną pierwszą lokatę, za co przeprosiłem wszystkich i już pomyśleliśmy jak w razie co utrudnić mi sprawę w przyszłym roku, może opóźnionym startem w stosunku do całej stawki np. o 1 min. Będzie tak czy owak, na pewno ciekawie ,jak w tym roku. Po cyknięciu sobie grupowej fotki na pamiątkę rozjechaliśmy się na dalsze weekendowanie , bo to dopiero była połowa soboty. Największym wygranym w tego typu imprezach według mnie jest zawsze organizator i osoby wspierające go ,zatem gorące podziękowania i nie gasnącego zapału na przyszłość dla kolegi Grzegorza i jego zespołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz