piątek, 6 czerwca 2014

Powiatowy Bieg im. rtm. Witolda Pileckiego. 1.06.2014. Coś na własnym terenie !

      

                            Jakoś na dwa tygodnie przed opisywanymi zawodami poraził mnie po oczach baner rozwieszony w sąsiedztwie podwójnego ronda przy Bazylice Świętej Trójcy w Kobyłce. Przejeżdżając obok rejestrowałem, że z Kobyłki, że w Wołominie, że pierwszego czerwca. Zacząłem się zagłębiać w necie i pomału, bo nie wszystkie informacje były jeszcze dostępne i tak z dnia na dzień, kilka dni przed imprezą, na sugerowanej stronie odnalazłem nawet schemat trasy. Wtedy mogłem z zupełną pewnością pchnąć przez sms’y i przez fejsa informację do znajomków, a jednego, nomen omen z Kobyłki   zahaczyłem przypadkiem biegnącego przy drodze ,którą podążałem do pracy i zakomunikowałem mu o imprezie, jak się okazało o której nie był świadom, a do niego innych namiarów nie miałem . Dzień wcześniej bawiłem się , bo to wszystko powiązane było poniekąd z dniem dziecka na biegu" Wawerczyka", także i dziś spodziewając się jednak wymagających rywali, wiele sobie nie obiecywałem, poza możliwością pościgania.  Na wspomnianej stronie podany był regulamin, ale nie zagłębiałem się w szczegóły. Zapisać można się było rzekomo przez internet, ale ja wybrałem opcję na miejscu. Jak się okazało na pół godziny przed startem, zaplanowanym na godzinę 12, tłoku nie było i dostałem numerek 6 czy 9 w formie naklejki.

       Ja jednak z tej formy zamieszczenia go na koszulce nie skorzystałem i standartowo przypiąłem go na agrafki. Trochę ludzi się zebrało. Nawet poniekąd z przypadku jak koledzy z Bobra Tłuszcz. O tym, że wielu zawiadomionych przeze mnie nie będzie wiedziałem z góry , gdyż mieli już dużo wcześniej zaplanowane starty ,choćby w Mińsku Mazowieckim, który od dwóch lat oprócz piętnastki oferuje do pokonania dyszkę . I choć tu na miejscu można było wystartować bezpłatnie ,co było na plus imprezy, to mocnej frekwencji ,według mojej oceny nie było. Z mojej orientacji na starcie stanęło niespełna 30 osób, ale jak na wspomniane okoliczności , terminy i rodzaj przepływu informacji to i nie ma co się dziwić. Już na początku pewne kontrowersje budziło wytyczenie trasy.


       Część przebiegająca ulicami okazała się jasna, ale to co miało się dziać na początku i na końcu ,czyli na bieżni ,już nie. Od tego skąd start ( były dwie linie po przeciwległych stronach) potem w którą stronę, potem raz czy dwa ,obiegamy stadion?

   Podobnie było z końcówką  ,wpadając na stadion skręcamy w lewo ,czy w prawo? Poczyniono ustalenia, wyjaśnienia i ogłoszono, ostatecznie obowiązującą wersję początku i końca biegu,i z małym poślizgiem czasowym wystartowaliśmy. Po obiegnięciu bieżni i dobiegnięciu do bramy pobiegliśmy już ulicą w stronę basenu , który z kolei obiegaliśmy już chodnikiem i znaleźliśmy się na terenie OSiR’u .Kostkowym chodnikiem pobiegliśmy pomiędzy kortami, a stawem, by za nim skręcić w szutrówkę ominąć budynek  Huraganu, by ponownie opuścić teren obiektu drugą bramą i wybiec na ulicę Sportową. Przebiegaliśmy między innymi w sąsiedztwie Starostwa. Trasa na powrocie pokrywała się częściowo z pierwszym odcinkiem, dlatego ścigacze mieli możliwość mijać się z jogerami. Dość wcześnie ,bo jeszcze przed ukończeniem pierwszego kilometra oderwał się od czołówki kolega Kamil, a ja biegłem razem z kolegą Mariuszem z Kobyłki, tym co go informowałem dwa dni wcześniej.  


        Kolega zdecydowanie był w dyspozycji, odmiennej od mojej, bo tak gdzieś po 2/3 dystansu oderwał się ode mnie nie dając mi szans na dogonienie. Dla mnie to był taki kros miejski, bo biegliśmy i po żużlu i po kostce, po odcinku kamienistego ( luźnego) chodnika, był oczywiście asfalt, zwykła płytka chodnikowa i zdezelowane podłoże trylinkowe( takie betonowe ośmiokąty). Zatem trzeba było trochę uwagi. Po wpadnięciu na stadion ostry zakręt w prawo, łuk , 50 metrów i meta. Siedzi gostek z laptopem zatem to tu. Robię klubowy gest i wyhamowuję , kiedy słyszę ,żeby lecieć dalej.
       Co prawda ci przede mną polecieli,  no to spinam się nie dlatego, że ktoś mi zagraża , ale ja się prawie wyłączyłem i jednak ciężko, jak lokomotywa przetoczyłem się te następne 200 metrów do końca, nie wiedząc o co chodzi. Nie wnikając w szczegóły, to taki pomysł ad hock obsługi , by skończyć przed budynkiem ośrodka, oczywiście meta była tam, gdzie człowiek z laptopem. Czasu sobie nie mierzyłem , a i rywali nie pytałem co nabiegali, ale według mnie to cztery kilometry może i były, czyli cały wyścig poszedł migiem. I tu powtarza się nowa tradycja, spory odstęp czasowy od zakończenia biegu do dekoracji tak jak wczoraj na "Wawerczyku". Czyli dekoracja za jakiś czas ,bo o 15 na scenie głównej imprezy związanej z dniem dziecka i nie tylko. Zatem szybko na chatę , prysznic i powrót. Jakoś odnaleźliśmy się trzej pierwsi i jeszcze kolega najstarszy w tym wyścigu Eugeniusz, o którym nie daje się zapomnieć w lokalnych biegach. Organizatorzy przy okazji dekoracji deklarowali, że impreza stanie się cykliczną, no i dobrze by było.       Na stronie WWW.niedajsienudzie.pl jednego z organizatorów możemy znaleźć wyniki i rezultaty 27 startujących i zapoznać się z foto relacją jego okiem. Pozostałymi organizatorami był OSiR ‘’Huragan” i Klub Gazety Polskiej z Kobyłki. Rezultaty pierwszej trójki 1.Kamil Krauze 11:58 2. Mariusz Grzybowski 12:03 i 3.Dariusz Król 12:09.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz