Jakoś na dwa tygodnie przed opisywanymi zawodami poraził
mnie po oczach baner rozwieszony w sąsiedztwie podwójnego ronda przy Bazylice
Świętej Trójcy w Kobyłce. Przejeżdżając obok rejestrowałem, że z Kobyłki, że w
Wołominie, że pierwszego czerwca. Zacząłem się zagłębiać w necie i pomału, bo
nie wszystkie informacje były jeszcze dostępne i tak z dnia na dzień, kilka dni
przed imprezą, na sugerowanej stronie odnalazłem nawet schemat trasy. Wtedy
mogłem z zupełną pewnością pchnąć przez sms’y i przez fejsa informację do
znajomków, a jednego, nomen omen z Kobyłki
zahaczyłem przypadkiem biegnącego przy drodze ,którą podążałem do pracy
i zakomunikowałem mu o imprezie, jak się okazało o której nie był świadom, a do
niego innych namiarów nie miałem . Dzień wcześniej bawiłem się , bo to wszystko
powiązane było poniekąd z dniem dziecka na biegu" Wawerczyka", także i dziś spodziewając
się jednak wymagających rywali, wiele sobie nie obiecywałem, poza możliwością
pościgania. Na wspomnianej stronie
podany był regulamin, ale nie zagłębiałem się w szczegóły. Zapisać można się
było rzekomo przez internet, ale ja wybrałem opcję na miejscu. Jak się okazało
na pół godziny przed startem, zaplanowanym na godzinę 12, tłoku nie było i
dostałem numerek 6 czy 9 w formie naklejki.
Ja jednak z tej formy zamieszczenia
go na koszulce nie skorzystałem i standartowo przypiąłem go na agrafki. Trochę
ludzi się zebrało. Nawet poniekąd z przypadku jak koledzy z Bobra Tłuszcz. O
tym, że wielu zawiadomionych przeze mnie nie będzie wiedziałem z góry , gdyż
mieli już dużo wcześniej zaplanowane starty ,choćby w Mińsku Mazowieckim, który
od dwóch lat oprócz piętnastki oferuje do pokonania dyszkę . I choć tu na
miejscu można było wystartować bezpłatnie ,co było na plus imprezy, to mocnej
frekwencji ,według mojej oceny nie było. Z mojej orientacji na starcie stanęło
niespełna 30 osób, ale jak na wspomniane okoliczności , terminy i rodzaj
przepływu informacji to i nie ma co się dziwić. Już na początku pewne
kontrowersje budziło wytyczenie trasy.
Część przebiegająca ulicami okazała się
jasna, ale to co miało się dziać na początku i na końcu ,czyli na bieżni ,już nie. Od tego skąd start ( były dwie linie po przeciwległych stronach) potem w
którą stronę, potem raz czy dwa ,obiegamy stadion?
Podobnie było z końcówką ,wpadając na stadion skręcamy w lewo ,czy w
prawo? Poczyniono ustalenia, wyjaśnienia i ogłoszono, ostatecznie obowiązującą
wersję początku i końca biegu,i z małym poślizgiem czasowym wystartowaliśmy. Po
obiegnięciu bieżni i dobiegnięciu do bramy pobiegliśmy już ulicą w stronę
basenu , który z kolei obiegaliśmy już chodnikiem i znaleźliśmy się na terenie
OSiR’u .Kostkowym chodnikiem pobiegliśmy pomiędzy kortami, a stawem, by za nim
skręcić w szutrówkę ominąć budynek
Huraganu, by ponownie opuścić teren obiektu drugą bramą i wybiec na
ulicę Sportową. Przebiegaliśmy między innymi w sąsiedztwie Starostwa. Trasa na
powrocie pokrywała się częściowo z pierwszym odcinkiem, dlatego ścigacze mieli
możliwość mijać się z jogerami. Dość wcześnie ,bo jeszcze przed ukończeniem
pierwszego kilometra oderwał się od czołówki kolega Kamil, a ja biegłem razem z
kolegą Mariuszem z Kobyłki, tym co go informowałem dwa dni wcześniej.
Kolega
zdecydowanie był w dyspozycji, odmiennej od mojej, bo tak gdzieś po 2/3
dystansu oderwał się ode mnie nie dając mi szans na dogonienie. Dla mnie to był
taki kros miejski, bo biegliśmy i po żużlu i po kostce, po odcinku kamienistego
( luźnego) chodnika, był oczywiście asfalt, zwykła płytka chodnikowa i
zdezelowane podłoże trylinkowe( takie betonowe ośmiokąty). Zatem trzeba było
trochę uwagi. Po wpadnięciu na stadion ostry zakręt w prawo, łuk , 50 metrów i
meta. Siedzi gostek z laptopem zatem to tu. Robię klubowy gest i wyhamowuję ,
kiedy słyszę ,żeby lecieć dalej.
Co prawda ci przede mną polecieli, no to spinam się nie dlatego, że ktoś mi
zagraża , ale ja się prawie wyłączyłem i jednak ciężko, jak lokomotywa przetoczyłem się
te następne 200 metrów do końca, nie wiedząc o co chodzi. Nie wnikając w
szczegóły, to taki pomysł ad hock obsługi , by skończyć przed budynkiem
ośrodka, oczywiście meta była tam, gdzie człowiek z laptopem. Czasu sobie nie
mierzyłem , a i rywali nie pytałem co nabiegali, ale według mnie to cztery
kilometry może i były, czyli cały wyścig poszedł migiem. I tu powtarza się nowa
tradycja, spory odstęp czasowy od zakończenia biegu do dekoracji tak jak wczoraj na "Wawerczyku". Czyli dekoracja za jakiś czas ,bo o 15 na scenie głównej imprezy
związanej z dniem dziecka i nie tylko. Zatem szybko na chatę , prysznic i
powrót. Jakoś odnaleźliśmy się trzej pierwsi i jeszcze kolega najstarszy w tym
wyścigu Eugeniusz, o którym nie daje się zapomnieć w lokalnych biegach. Organizatorzy
przy okazji dekoracji deklarowali, że impreza stanie się cykliczną, no i dobrze
by było. Na stronie WWW.niedajsienudzie.pl jednego z organizatorów możemy znaleźć wyniki i rezultaty 27 startujących i zapoznać się z foto relacją jego okiem. Pozostałymi organizatorami był OSiR ‘’Huragan” i Klub Gazety Polskiej z Kobyłki. Rezultaty pierwszej trójki 1.Kamil Krauze 11:58 2. Mariusz Grzybowski 12:03 i 3.Dariusz Król 12:09.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz