sobota, 5 września 2015
II Grand Prix Mińska Mazowieckiego, 5.09.2015.
To jest impreza , którą klasyfikuję w rubryce : tu mnie jeszcze nie było. Na pewno nie było mnie na tej trasie, bo okolicę trochę znam z biegu w ubiegłym roku, ale wtedy biegliśmy z puntu A do B, a teraz prawie z A do A. Mój plan na dziś to jak najmniej stracić w kategorii wiekowej i nia zajechać się za mocno, bo jutro dla odmiany podobny dystans, czyli dycha z hakiem , ale po asfalcie w Radzymine i też druga edycja i też mnie tutaj nie było. Ale to jutro, a dziś pogoda dopisuje ,już czuć jesienne ,choć nadal ciepłe powietrze po niedawnych upałach. Temperatura około 20 stopni. Na miejscu okazało się się , że impreza jest z fajnym lokalnym rozmachem. To był pierwszy z czterech biegów, do klasyfikacji końcowej brane są trzy , zatem na jednym można nie być, albo być i się poprawiać, jak ktoś się wcześniej obijał. Taki akcent na początek roku szkolnego, że za robotę najlepiej sie brać od początku. Na moje oko, to ponad setka startujących pownie była. Start zaplanowany był z bieżni obiektu ,przy którym w bramie z kolei zlokalizowana była meta. Trochę postanowiłem rozruszać nogi na początkowym odcinku trasy.
Do przebiegnięcia były dwie pętle wytyczone w lesie z dobiegiem od startu i potem do mety. Najpierw czekała nas profesjonalnie poprowadzona rozgrzewka przez zgrabne fitneski. I tu lekko spóźniony trochę się zagubiłem i tak się stało , że byłem w vipowskiej strefie rozgrzewkowej.
Następnie ustawiliśmy się na linni startowej i po odliczeniu ruszyliśmy. Lokalny faworyt Zbyszek Lamparski, dosłownie, ostro wyciął , a ja cóż postanowiłem nie pozostawiać go osamotnionego ruszyłem za nim.
jednak po trzech czwartych okrążenia musiałem odpuścić i tu obok pojawił kolega Artur Jabłoński, któremu powiedziałem, żeby dał się wyszaleć koledze, bo pewnie zna trasę, i niech leci za nim ,tym bardziej ,że ma notoryczną tendencję do gubienia trasy. Po opuszczeniu stadionu już oprócz dwóch pretendentów do podium, przed pierwszym kilometrem , jeszcze dodatkowo minęło mnie chyba z pięciu zawodników, w tym mój rywal w kategorii wiekowej. Ja trochę przytarty początkowym ściganiem póściłem go , starając się nie tracić go jednak z oczy. Do mnie dołączył jeden z dreptaków i przez około dwa kilometry lecieliśmy razem. Trasa typowo leśnego krosu w początkowym odcinku po drodze utwardzonej tłuczonym gruzem, po którym trzeba było uważać, później już tylko ścieżki leśne, dość wąskie , jednotorowe, jednak momentami z szerszymi fragmentami dające możliwość na swobodne wyprzedzanie. Właśnie jeszcze przed piątym kilometrem,teraz ja wyprzedziłem paru rywali w tym Zbyszka Koper z mojej kategorii. Pomyślałem, że trochę za wcześnie, co sugerowało za mocne tempo zważywszy jutrzejszy start. Ale po wyprzedzeniu chciałem jednak uzyskać gwarantowaną przewagę , a dodatkowo zbliżałem się do jeszcze jednego zawodnika i była pokusa by go doścignąć. Po ósmym kilometrze byłem już na jego plecach , a tam na koszulce miejscowych Dreptaków imię Łukasz . Uświadomiłem sobie ,że to jeden z tych , którzy cyknęli mnie przed pierwszym kilometrem. Gonitwa jednak kosztowała mnie sporo wysiłku, a i konfiguracja trasy jednak była wymagająca , a zawodnik trzymał równo tempo , nawet lekko dokładając. Musiałem dać sobie spokój i go póścić, by złapać oddech. Jak się okazało jednak zabrakło dystansu , by ponowić pościg i kolega Łukasz był przede mną. I był trzeci !
Taki trochę pozostał niedosyt , bo nie miałem przeglądu sytuacji, ale z kolei pary też brakowało. Bieg wygrał ,pomimo jednak znów zagubienia trasy,Artur Jabłoński , a za nim był najszybszy z bloków Zbyszek Lamparski. Wyścig poza tym był trochę ekserymentalny z mojej strony , bo biegłem w butach firmy Under Armour model Speedform, z charakterystyki podeszwy i jak z resztą sugeruje nazwa, nie specjalnie do biegów . Eksperyment tym bardziej, że wczoraj miałem je pierwszy raz na nogach na siedmiokilometrowy rozbieganiu przed zawodami. Muszę stwierdzić ,że sprawdziły się dobrze, a ja z występu jestem zadowolony. Jedyny mankament w nich, jaki zauważyłem na tej trasie, to ześlizgiwały się z wystających , poprzecznych korzeni. Jak to stwierdziłem starałem się unikać ich i było OK. Już czekam na następny etap.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Startowalem w tym cyklu rok temu. Świetna lokalna impreza:) Dystans 10.2 km? Jaki czas wykreciles?
OdpowiedzUsuń