piątek, 26 sierpnia 2016

III Leśna Dycha Św.Rocha ,Jasienica ,20.08.2016.

           

                Tym razem zaopatrzony w lepszą nawigację z dokładniejszymi wprowadzonymi danymi i z odpowiednim zapasem czasowym spokojnie ,choć zaliczając jednak objazd, dotarłem do leśniczówki w Białym Borze. Zatem oprócz spokojnej rejestracji i otrzymaniu uznaniowego wysokiego numerka 4, można było poobserwować biegi młodzieżowe i rozpatrzeć się po okolicy.

Niewątpliwym moim faworytem tegorocznym był kolega Tomasz Zych, który w roku ubiegłym przybiegł tuż za mną zajmując drugie miejsce.
Pozostałych dobrze wyglądających sprzętowo i posturowo zawodników nie identyfikowałem, więc byli trochę zagadką. Ciężko było mi się nastawiać tym razem na jakąś konkretną rywalizację, tym bardziej, że miałem w nogach poranny Parkrun na Bródnie, z nie najgorszym rezultatem jak na moje obecne po przerwowe możliwości. Zważywszy na te wszystkie okoliczności początkowy odcinek postanowiłem sobie lekko odpuścić na wybadanie tematu. Kiedy wystartowaliśmy o godzinie 17 realizowałem swój plan wdając się w konwersację ,z biegaczami obok ,a szczególnie biegaczkami.


Początkowo towarzyszyłem dwóm paniom, by po krótkiej pogawędce pozostawić je dołączyć do liderki w kategorii kobiecej, z którą też wymieniłem kilka zdań. W międzyczasie na zbiegu z łagodnej pochyłości zlustrowałem sytuację przed nami. I jak się okazało kolega Tomek agresywnie wyrwał do przodu i zdecydowanie był poza moim zasięgiem potem jeszcze osiem osób rozbitych na dwie grupki. Pierwszą grupkę dogoniłem jeszcze przed punktem z wodą będącym na wysokości 3 km na małej nawrotce. Tu był ładny przegląd sytuacji ze względu na profil trasy. Na tym etapie wyścigu założyłem dogonienie do piątego kilometra dwóch zawodników od których jeden oderwał się do przodu w pogoni za kolegą Tomkiem. Dawało by mi to możliwość rywalizacji chociaż o trzecie miejsce na podium. Aby realizacja się udała musiałem zacząć się spinać, aczkolwiek mając na uwadze, że to dopiero pierwsza część dystansu i trzeba obserwować organizm, czy będzie z czego pociągnąć. Widziałem, że separacja do dwóch rywali sukcesywnie topnieje dlatego biegłem równo i ekonomicznie. Pozwoliło mi to zrealizować wstępne założenie na dobicie do nich na wysokości piątego kilometra. Do końca jeszcze pozostała druga część dystansu. Chcąc zarezerwować sobie , choć trzecią lokatę musiałem skutecznie kolegom uciec i zniechęcić ich do pogoni . Tuż za oznaczeniem piątego kilometra był lekki zbieg ,który wykorzystałem na przyśpieszenie i skuteczne oderwanie się od rywali. Teraz pozostało tylko wytrzymać przez jakiś czas to tempo , by osiągnąć pewną przewagę . Jeszcze w tym momencie na dłuższych prostych miałem na widoku zawodnika z drugiej pozycji i początkowo zakładałem, by próbować go dojść. Jednak wraz z topniejącym dystansem i upływem czasu stopniało moje założenie i wiozłem swoje tempo, a na pewno starałem się to robić, do mety. Trochę pamiętałem trasę z ubiegłorocznej edycji i wiedziałem, że na końcówce będzie dość długa prosta okraszona dodatkowo lekkim, ale jednak podbiegiem, co utwierdziło mnie w tym, że tu już walczyć będę tylko ze sobą. Tak też było i moją walkę ukończyłem z czasem 41,21. Kolega Tomek osiągnął 38,38 ,a goniący go rywal Juniewicz Daniel 39,54. Natomiast za mną z czasem 42,09 zameldował się kolega Wardaszka Andrzej. Teraz można było się oporządzić i oczekując na wyniki posilić suto przygotowanymi wiktuałami ,a w tym pierogami w trzech wydaniach i na deser ciastem szpinakowym to tak dla przykładu.


W ramach oporządzania można była wziąć prysznic ze strażackiego tzw szybkiego natarcia z czego ja i wielu skorzystało.





My się posilaliśmy ,a komisja weryfikowała rezultaty, by na ich podstawie po nie długim czasie dokonać dekoracji zwycięzców w kategoriach określonych regulaminem. Osobą aktywnie uczestnicząca w tej ceremonii okazał się bardzo sympatyczny miejscowy proboszcz, który w między czasie naświetlił nam średniowieczną postać Św. Rocha.



Po dekoracji zwycięzców i obdarowaniu ich, jak to przystało na leśny bieg przy leśniczówce, statuetkami ze świeżego drewna odbyło się losowanie nagród wśród których główną stanowił rower miejski ,jak ja określam ten gatunek. Poszedł w ręce ,jak domniemam, lokalnego zawodnika.
Impreza godna polecenia ze względu na miejsce, świetną organizację, super oznaczenie trasy i jej malowniczość. Pomimo krosowego charakteru, wiodła ubitymi drogami zatem nawet początkujący powinni spokojnie w swoim optymalnym czasie ją pokonać. Może na przyszły rok zabiorę namiot i zaliczę imprezę zakończeniową do końca, a następny ranek przeznaczę na dodatkową penetrację okolicy.

wtorek, 23 sierpnia 2016

Rewizytacja na Parkran Bródno ;),mój #53 ,20.08.2016.


Na początku lipca, kiedy to było w Stolicy szczytowanie NATO, z parkrunowym startem trzeba było przerzucić się ze skaryszaka na inną lokalizację. Padło na Bródno i miejsce okazało się całkiem sympatyczne, choć biegowo kręte, ale w końcu jakaś odmiana. Teraz znowu coś wymyślono, jakiś targ śniadaniowy i znów trafiłem do parku brudnowskiego. Jak poprzednio bieg zapowiadał się kameralnie tym razem w 28 osobowej grupie.



Dzień zapowiadał się upalnie, ale o dziewiątej jeszcze było znośnie. Ruszyliśmy na trasę. Szybko uformowała się czołowa grupa, którą prowadziłem, choć początkowo myślałem ,że uczyni to mój kolega Jarek. Trasę jako tako, pamiętałem, ale jak się okazało było łatwiej niż poprzednio, bo oznaczenia poziome zostały poprawione, co sugerowałem będąc tam poprzednio, zatem śmiało przybywajcie tu nie zginiecie.

Punkt zborny przedstartowy ,a i sama meta znajdują się tu przy tzw domku herbacianym.
Ale wracając do rywalizacji na trasie. Dominująca grupa razem pokonała pierwszą pętlę, by na drugiej się rozerwać. Nadal prowadziłem, ale szczelnie byłem pilnowany przez zawodnika w opasce. I robił to dość skutecznie, by około czwartego kilometra mnie wyprzedzić.

Czegoś mi jednak brakowało , by odzyskać prowadzenie. Może trochę się oszczędzałem, bo po południu miałem w planie start na dłuższym dystansie, bo dziesięciokilometrowym w Kalinowie za Ostrowią Mazowiecką w Białym Borze. Byłem tam rok temu, spodobało mi się i wiedziałem czego mogę się spodziewać. W roku ubiegłym tam wygrałem i miałem nadzieję ,że tym razem też powalczę choć z przymrużeniem oka, bo dyspozycja daleka od zeszłorocznej.Także do herbacianego domku dobiegłem na drugiej pozycji, przegrywając z rywalem jak się okazało z mojej kategorii wiekowej. Trzeci był kolega Jarek.

Czas natomiast poprawiłem na tej trasie i rozmieniłem tym razem dwudziestkę na 19:35. A wtedy było 20:20 , a miejsce pierwsze, choć spociłem się nie mniej niż tym razem. Jak nic 19 też trzeba będzie kiedyś rozmienić. Rewizytacja wypadła pozytywnie . Oznaczenia są wręcz wzorcowe i oby na innych lokalizacjach też były takie, aż miło się ściga.

Biegłem tam wiele razy, Pm "Cudu nad Wisłą" #25 tym razem jako" bieg1920", 15.08.2016



Od kilku lat obserwuję jak nie należy promować imprezy biegowej . Gdzie indziej podobne zawody biją rok rocznie rekordy frekwencji, ale nie tu. Jak dobrze pamiętam kilka lat temu osiągnął pułap ponad 500 startujących, by do tej pory lecieć w dół z tegoroczną frekwencją około 380 osób. Nie będę analizował szczegółowo przyczyn, ale przytoczę jeden fakt którego sam doświadczyłem. Na trzy ,czy cztery tygodnie przed imprezą w lokalnym największym tygodniku ukazała się zajawka o imprezie z informacją ,że będą rozgrywane również biegi dodatkowe. Krótki dla młodzieży i pięciokilometrowy po ulicach Radzymina plus Nordcik Walking . Z racji mojej niedyspozycji już w dniu wydania czasopisma postanowiłem zapisać się na 5 km. Odnalazłem stronę internetową , która uległa zmianie, w stosunku do poprzednich edycji, ale pomijając to okazało się ,że wszystkie biegi dodatkowe są odwołane z powodu niskiego zainteresowania. Niezłe zaskoczenie. Rozwodzić się chyba nie ma co ,jak to powinno wyglądać. Abstrahuję ,że na większości portali biegowych ciężko było znaleźć zajawkę o imprezie. Z tego powodu zaryzykowałem i zapisałem się na Nordick Walking na dystansie półmaratonu. Było trochę czasu, zatem mogłem parę razy zrobić sobie przypomnienie o co w tym chodzi. Tak jak wielu debiutantów w biegach tak i ja w tym przypadku jako główne założenie obstawiałem ukończenie dystansu. Na starci żałowałem ,że moja dyspozycja nie pozwoliła mi podjąć rywalizacji biegowej, bo pogoda była wymarzona . Bez słonecznie ,bez wietrznie przy temperaturze nie przekraczającej 20 stopni. Można było powalczyć we wszystkich spektrach, z rywalami , z życiówkami itd. itp.Zawodnicy NW wystartowali za biegaczami .










Szybko uformowała się grupka pięcioosobowa, w tym jedna pani. Nie ukrywam ,że wlokłem się za nimi nim się jakoś ogarnąłem .Motywował mnie kolega Sławek ,którego znam z przed lat z tras biegowych i kolega z Radzymina, z którym się znaliśmy piąte przez dziesiąte. Jeszcze przed dziesiątym kilometrem dwa razy złapał nas przelotny, ale łagodny deszczyk. Po nawrotce w rejonie około 13 km, koledzy przyśpieszyli. Ja oczywiście też. I tu się stawka rozerwała. Zostaliśmy we trzech. Po dywagacjach ustaliliśmy ,że ostateczną rywalizację zostawimy do osiągnięcia 20 km. Jako debiutant w NW ,szczególnie na tym dystansie cieszyłem się ,że jestem w tej trójce, bo będąc realistą załapywałem się na pudło. Na najniższe miejsce ,ale zawsze. Wedle moich przewidywań wprawiony bardziej w tej dyscyplinie pierwszy był Sławek ,a za nim kolega z Radzymina. Ja ze sztywniejącymi nogami dowlokłem się za nimi. Za metą pogratulowaliśmy sobie tego aktywnie , wspólnie spędzonego czasu w wymiarze 2 godzin 41 minut.


Tu warto zauważyć, że piętnaście lat temu debiutowałem biegowo w tym wyścigu, nie dokładnie na tej trasie , ale na tym dystansie i uzyskany mój rezultat to 2 godziny 33 minuty. Różnica jakby , w tym wymiarze nie duża. Może nie było wtedy tak źle , bo w połowie dystansu zrobiłem sobie ,co najmniej 10 minutową przerwę refleksyjną , biec dalej ,czy zrezygnować. Pobiegłem. I do dziś tej decyzji nie żałuję.Warto zauważyć, że organizator zabezpieczył dość ciekawy pakiet startowy w składzie :worko-plecak, koszulka, czapeczka, izotonik, energetyk i aluminiowy bidonik z karabińczykiem. Nagrody też stały na dobrym poziomie, choć dało się zauważyć też sporą uznaniowość ,ale to dla wtajemniczonych ;)