niedziela, 4 października 2015
II GP Mińska Maz.epizod 3 ;3.10.2015
Jak się chce powalczyć ,to trzeba pojawić się na imprezie. Tym bardziej ,że wkracza ona w decydującą fazę, a do klasyfikacji końcowej potrzebne będą trzy czasy. Pomimo nie pełnej dyspozycji mojego prawego kolana, która się już trochę ciągnie i nie pozwala na konkretne trenowanie ,a jedynie na badawcze rozruchy mające na celu określenie aktualnego stanu dyspozycji newralgicznego stawu. Także wszystko jest przeciw. Kontuzja polega na dysfunkcji w ruchach bocznych, zatem jeśli się skupimy na bezbłędnej technice da się lecieć, a z autopsji wiem ,że rozgrzanie i przypływ endorfin po pewnym czasie biegu potrafią zdziałać cuda.Dlatego nie będąc entuzjastą rozgrzewk jednak udałem się na nią dołącając do Zbyszka Lamparskiego. Zrobiłem z nim po trasie około dwóch kilometrów, co pozwalało mi wczuć się w niedyspozycję mojego kolana. Choć trasa wiedzie głównie leśnymi ścieżkami, to jest odcinek gruzowej drogi i tu musiałem mieć się na baczności. Pokonywałem go jak na szpilkach. Dlatego dziś również, jak w poprzednich edycjach postanowiłem pobiec w dość miękkim obuwiu, które tym bardziej ,że testuję ,firmy Under Armour model speed form fortis . Speed w nazwie pomimo wszystko dodatkowo mnie motywował. Wszystko przed startowo ,a i chwilę później odbywało się według standardowego rytuału .
Nawet fajna rześka pogoda okazała sie standardem. Początek miałem mieć zachowawczy, jednak ten stan osiągnąłem dopiero gdzieś na sześcsetnym metrze ,gdzie właśnie podłoże trasy wymagało wyraźnego skupienia się by nie wyginać na boki kolan , co mogło okazać się bolesne i zgubne w konsekwencji.Trzech ,czy czterech zawodników wyraźnie odbiło od stawki. Ja ciągnąłem się za moim rywalem w kategorii Zbyszkiem, który dogonił mnie ,a przed nami był jeszcze jeden młody.
Koledze powiedziałem ,by ciagnął , bo ja muszę rozgrzać kolano ,ale nie wykluczone ,że potem przycisnę. Zatem kolega był uprzedzony ,czego może spodziewać się ewentualnie z mojej strony. W trakcie biegu próbowałem ułożyć sobie jakiś plan. I postanowiłem tak, że na drugiej pętli powinienem trochę zwiększyć tempo , a tymczasem lecieć za kolegami. Sytuacja jednak uległa zmianie i już około czwartego kilometra wyprzedziłem kolęgę Zbyszka i potem tego młodego zawodnika.
I jak na początku biegłem na mocno amortyzowanych nogach z obniżonym trochę środkiem ciężkości, tak teraz już mogłem uzyskać 90 % możliwości techniki motorycznej kroku. Przekładało się to zapewne też na zwiększenie trochę tempa, bo na drugiej pętli zobaczyłem plecy zawodnika z Dreptaka. Zmotywowało mnie to ,by nadal ciągnąć to tempo i opłaciło się ,bo po pewnym czasie siedziałem już na jego plecach.
To był kolega Łukasz, za którym finiszowałem w pierwszej edycji . Zmęczenie jednak dawało o sobie znać, a kolega z kolei nie odpuszczał i choć chodziła mi pogłowie myśl zaatakowania jednak nie bardzo było z czego czerpać dopalacza. Okazało się ,że jeszcze nie tym razem. i było tak jak w pierwszej edycji. Z tą różnicą, że kolegę teraz naciskałem ,a wtedy on mi trochę uciekł.
Finalnie okazało się ,że byłem piąty z czasem 39:42, czyli delikatnie, bo chyba o 8 sekund się poprawiłem.Zważywszy na jeden trennig w tygodniu nie mogłem być nie zadowolony, jednak niedosyt pozostał z powodu braków na końcówce, które miały z czego wyniknąć. Będzie jeszcze okazja poprawić się na edycji finałowej, o ile zdrowie pozwoli, a w dzisiejszej edycji zauważyłem jednak kilka drobnych kontyzji w postaci upadków na dziewczęce kolanka, co myślę, że jednak nie zniechęci poszkodowanych do dalszych startów. Dziś startowało 105 osób, z których część na jutro planowała start w Biegnij Warszawo, a części pewnie nie było również z tego powodu. Ale szansa na uzupełnienie startów do cyklu ,już za dwa tygodnie. I wszystko się rozstrzygnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz