niedziela, 18 października 2015

GP Mińska -finał ! 17.10.2015.


 Nadszedł czas na ostateczne rozstrzygnięcia. W samej ścisłej czołówce, szczególnie miejsce pierwsze i drugie zmian nie należało się spodziewać, przy trzecim miejscu coś się jeszcze wahało. Natomiast w kategoriach wiekowych mogło się wiele pozmieniać, szczególnie w przypadkach kiedy ktoś biegł swój trzeci bieg. Pogoda w tym dniu zapowiadała się typowo jesiennie. Pochmurno z lekkim deszczykiem, na szczęście przy komfortowej trmperaturze oscylującej w granicach dziesięciu stopni. Na moment rozgrzewki, startu i dużej części biegu opady odpuściły, ale wilgotność zapewne sięgała niemal stu procent, czyli od stony oddechowej mogło być trochę deficytowo.



Wszystkie te parametry zapewne mogły interesować wszystkich tych , którzy przyjechali przygotowani na tip top , by poprawiać swoje rezultaty. Ja niestety do tej grupy nie mogłem się zaklasyfikować. W moim przypadku, wiele by się chciało, ale nie wiele się mogło. Jednak nie wykluczało to dobrej zabawy wyścigowo-biegowej.

W stawce brakowało głównego faworyta Artura Jabłońskiego, ale on miał zwycięstwo w GP zapewnione dlatego na ten dzień pojechał zwyciężać w Maratonie Kampinoskim. Zatem we wstępnej fazie przygotowany byłem do biegu za lokalnym faworytem ,Zbyszkiem Lamparskim, tym     bardziej ,że dziś mogłem zaszaleć tylko w początkowej fazie rywalizacji. I tak się stało .


Po dwustu metrach bieżni mocno naciskałem Zbyszka, oczywiście z przymrużeniem oka. Temat tak wyglądał do pierwszego kilometra, który łyknęliśmy poniżej 3:30 i tu moje możliwości na tej prędkości się skończyły i zostałem wyprzedzony przez kolegę Łukasza z barw miejscowwego Dreptaka.




Z poprzednich edycji wiedziałem ,że w końcowej fazie jest szansa na zbliżenie się do kolegi ,ale raczej nie tym razem. Niestety w moim przypadku, kilometraż treningowy spadł niemal do zera prawie od trzech tygodni , a z drugiej strony przybyło zawodnika o 2,5 kilograma, więc miało co mnie hamować, a i koncentracja na lewym kolanie ,winowajcy tego wszystkiego, nie ułatwiała tematu. I tu właśnie trzeba było szczególnie uważać na podłoże, bo wystające korzenie namoczone porannym deszczem były śliskimi pułapkami, których nie zawsze udawało się uniknąć. Szczególnie na drugiej pętli kiedy jednak dochodziło zmęczenie.




Właśnie na drugiej pętli koledzy z czołówki wypracowali sobie taką przewagę ,że nie miałem złudzeń na podejmowanie jakiejś gonitwy, tym bardziej, że nie czułem rezerw , które by mi to umożliwiły. Była walka z dystansem i z własnym czasem. W pewnej , ale bezpiecznej dla mnie odległości za mną podążał jeszcze jeden mińszczanin, ale zmęczenie zapewne i jemu dawało się na końcówce we znaki, dlatego nie zagrożony na mecie byłem trzeci.


Miejsce naprawdę zadowalające, jednak następstwa kontuzji już pokazują powstające braki . Większość dystansu biegłem samotnie i z tego powodu było trochę nudnie i bezmotywacyjnie. Atmosferę jedynie ratowały jesiennoleśne okoliczności przyrody. Na mecie tym razem na wszystkich finiszujących czekał okolicznościowy medal zawieszany na szyi przez sympatyczną obsługę. Po biegu czekała woda, drożdżówka i super żurek z kajzereczką dla chętnych. Tymi frykasami można było zabić czas oczekiwania na ostateczne podsumowanie, by wyłonić precyzyjnie zwycięzców. Tuż po godzinie dwunastej laureaci byli znani konisji i organizatorzy przystąpili do ceremonii dekoracji i wręczania nagród. Niestety zgodnie z moimi oczekiwaniami znalazłem się poza podium open, a na osłodę jednak pozostało mi wywalczone pierwsze miejsce w kategorii.



Puchary powędrowały do klasyfikacji open, natomiast w klasyfikacji wiekowej były statuetki szklane z okolicznościowym grawerem, co mnie ucieszyło, bo zdecydowanie mniejsze były gabarytowo. Dodatkowo jeszcze karnet na fitnes w Mińsku. Na pewno warto by skorzystać, bo dziewczyny tam fajne, ale za daleko na dojazdy, dlatego jednej z nich go podarowałem. Zakończenie musiało odbyć w salce na MOSiRze, bo deszczyk jednak delikatnie się rozszalał, co wyglądało jakbyśmy z żalu płakali ,że to już koniec naszego ścigania. Ale nic to ! Czekamy teraz na następne imprezy w Mińsku, te małego i dużego kalibru.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz