Po tym jak w ostatnim okresie odpuściłem sobie występy w
komercyjnych imprezach biegowych, coraz bardziej ulegam zainfekowaniu
parkrun’em. I już któryś kolejny raz pojawiam się tam cyklicznie. Zawsze mam
jakiś plan na bieg i zawsze jest to sprawdzian aktualnej dyspozycji i w
zależności od sytuacji występują jeszcze wartości dodane w postaci dotrzymania
tempa ,jak najdłużej jakiemuś znanemu biegaczowi, a może próba prześcignięcia
go. Wartością dodaną są też warunki pogodowe, które ostatnimi czasy nas
biegaczy raczej nie rozpieszczają z
powodu trochę przesadzonej temperatury. Parkrunnerów ratuje jeszcze to ,że
startujemy o godzinie 9.00 i jest to dopiero start słupka rtęci z temperatury
około 22, 24 stopni do ponad 30 po południu. Ale i ta startowa temperatura też
stawia spore wymagania przed uczestnikami tych spotkań i na mecie wyglądają na
nieźle wymiętych choć wszyscy ogarniają temat , raczej w granicy do pół
godziny. Tak też było i tym razem. Mniejsza frekwencja za sprawą wakacji jak i
dalszych wypadów biegowych pozwala na zajmowanie wyższych lokat ,niż zazwyczaj.
Przybywszy dość wcześnie miałem przegląd uczestników i nie widziałem nikogo z
kim mógłbym pociągnąć tempo, a ambitny plan zakładał na ten dzień nawet rozminę
17:30, co jednak finalnie nie nastąpiło. Mogę stwierdzić, że już przed startem,
jak to można określić brakowało mi tzw. świeżości, a po starcie zaraz
osiągnąłem swoje intuicyjne tempo i biegłem na pierwszej pozycji nie mając
odniesienia do rywali, co przewidywałem na wstępie. Choć pooznaczane były
kilometry, ja łapałem sobie międzyczasy nie zerkając na wskazania chronometru.
Analizę pozostawiłem na potem. Sytuacja nie zmieniała się od początku i zdany
byłem jeśli chodzi o tempo na siebie, co jak osądziłem w trakcie ,raczej nie
przybliży mnie do planowanego rezultatu. Tak też się stało, bo wynik 17:48 do
powalających nie należy. Na tyle było mnie stać i już. Na tą edycję zaplanowałem
też zrobienie filmiku dokumentującego w jakiś sposób tą imprezę , a inspiracją
była dla mnie taka właśnie relacja z ostatniej edycji w Edynburgu w Anglii,
wrzucona na stronę przez panią , która zapewne biegała w Skaryszaku wcześniej. Co prawda nie jest to debiut z mojej strony w
produkcji takowych , bo maczałem już palce w kilku produkcjach klubowych, ale
nie byłem realizatorem i producentem do końca. W tym przypadku też ciężko
byłoby mi zrealizować zdjęcia i biec dlatego skorzystałem z uprzejmości małżonki,
która wcieliła się w operatora kamery na ten parkrunowy czas , a sobie
pozostawiłem resztę. Nie chcący wyszło ,że byłem pierwszy, ale teorię do tego
dało się szybko dorobić, jak się robiło filmik to nie wypadało dać ciała. Wracając
do filmiku, to chyba trochę przydługi i jeszcze masa rzeczy do poprawienia, ale
pierwsze lody zostały przełamane w pracy z programem montażowym , zatem jak
będzie zapał i chętni do współpracy to trening tworzy mistrza. Skąd my to znamy ?
Link do relacji filmowej : http://youtu.be/SpYBglqwlKE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz