Tym razem trochę pobiegliśmy inaczej niż zwykle. Zawsze było
,w którą stronę bądź, ale na trasie Radzymin –Ossów, ale teraz było na trasie
Radzymin-Radzymin. Malowniczość trasy w zasadzie pozostała bez zmian, czyli nijakie
podmiejskie okolice typu ni to wieś , a jeszcze nie miasto. Pogoda zapowiadała
się nawet znośnie , bo tuż przed godziną startu, dziewiątą, było około 22
stopni , co w porównaniu do niegdysiejszych edycji wyglądało wręcz komfortowo.
Zatem liczyłem ,że uda się zrealizować złożenia polegające na zbliżeniu się do
1:20. Do 15 kilometra wszystko szło w miarę jednak potem się posypało i
ostatecznie wyszło na wymęczeniu 1:25,44 , czyli żadna rewelacja tym bardziej
,że miałem odniesienie do znajomych współzawodników. Wniosek podstawowy, że
było trochę za szybko na początku, przy aurze nie do końca komfortowej, bo
jednak robiło się cieplej i od asfaltu też temperatura dawała. Ogólnie impreza
mieściła się w swoim standardzie. Oprócz biegaczy byli wózkarze ,różnych typów
i kategoria niepełnosprawnych. Łącznie można było doliczyć się 31 kategorii. Na
tej trasie pierwszy raz podjął się pokonać dystans maratoński niepełnosprawny
biegacz z Suchowoli Robert Pawłowicz, poruszający się głównie o kulach. Dlatego
wyruszył na trasę już o godzinie 5.30 , by swoje zmagania z dystansem 42km 195
m ukończyć tuż po godzinie 12. Zawody wygrał jedyny czarnoskóry zawodnik
,reprezentujący Kenię ,Legat Francis z czasem 1:06,56 , za nim było trzech
reprezentantów z Ukrainy i na piątym miejscu Krzysztof Bartkiewicz z Torunia.
Niestety , ze względu na obowiązki służbowe nie dane mi było pozostać do końca
ceremonii i minęła mnie przyjemność wejścia na drugie miejsce podium w
klasyfikacji miasta Wołomin , nie mówiąc o późniejszej części artystycznej .
Suma summarum pomimo wysokiego wpisowego, po ostatnim dzwonku, w wysokości 100
zł miałem jednak zwrot kosztów z nawiązką w postaci bonu do dekathlonu na 300 zł. Takie małe pocieszenie, po nie do
końca fajnym występie biegowym z mojej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz