Jeszcze o godzinie 8.02 nie wiedziałem , że pobiegnę o 9.00
na
Parkrunie, bo pomimo kuszącej jubileuszowej setki, zdecydowanie nastawiałem się
na niedzielny wyścig w Serocku , by być jak najbardziej dyspozycyjny. Jednak
rzucona w domu propozycja z nienacka , że mogę być podrzucony w pobliże parku,
bo część rodziny ma jakiś zamiary zakupowe w pobliżu spowodowały, że złapałem
plecak z akcesoriami i byłem gotów do transportu. W trakcie dojazdu ,
oczywiście planowałem , że jak już pobiegnę ,to delikatnie rozruchowo itd. itp.
Tym razem na punkt zborny przybiegłem od strony stadionu. Tego Narodowego
oczywiście. Można przyjąć , że już byłem po rozgrzewce. Tylko ostatnie
oporządzenie i udajemy się na wyimaginowaną linię startu, która gdzie jest
wszyscy wiedzą, co tam biegają.No i po krótkich megafonowych instrukcjach organizatora ruszyliśmy do wyścigu. Nie spinając się i raczej powstrzymując się od rywalizacji postanowiłem zgodnie z zamiarami nie forsować się . Jednak biegło mi się dość swobodnie i po pierwszym , kółku już wiedziałem, że jednak tak do końca nie będzie. Zaczęło się doganianie rywali, tak że po drugiej pętli nie wytrzymałem i skorzystałem z okazji , by trochę poprowadzić wyścig. Jednak jeszcze przed ostatnią prostą jeden , a potem drugi z wcześniej dogonionych cyknęli mnie. Co prawda nie podejmowałem za specjalnie walki w końcu uświadamiając sobie , swój pierwotny plan pościgania w Serocku. To podejrzewam, głównie zdeterminowało moją końcówkę w tym wyścigu, pozwalając mi zająć trzecią pozycję.
Pomimo wszystko warto było dziś pobiec, bo dziś z racji setnej edycji, czekał na każdą osobę dobiegającą do mety oryginalny medal „stuzłotowy”. Parkrunowicze wszystkich krajów łączcie. Tak można podsumować ten bieg. Było potem jeszcze kilka atrakcji, których pozbawił mnie telefon od osób które mnie podrzuciły, bym się sprężał , bo już czekają w umówionym miejscu. Czyli rozbieganie wyszło na koniec, no i taki koniec i pytanie co będzie jutro ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz