Sytuacja wyglądała tak , że młodzieniec na niebiesko wyciął dość mocno, trochę powyżej moich możliwości tego dnia. Dopiero drugi miał tempo, które było dość zbliżone do tego , co by mi odpowiadało, ale zdecydowanie w początkowej fazie był przede mną. Jak pamiętam na drugiej pętli zrównałem się , by po pewnej chwili wyprzedzić tego będącego na drugiej pozycji. Zdawkowo rzuciłem mu by się podpiął , na co on też zdawkowo odpowiedział , że się podpina. Jednak widocznie tempo mu spadło , bo po krótkiej chwili już nie czułem jego przyczepki, a liczyłem na jakąś współpracę na dalsze pokonywanie trasy. Jednak byłem skazany tylko na siebie, bo jednak aktualna dyspozycja , a i założenia dnia nie predestynowały mnie do tego , by podejmować jakiś szaleńczy pościg za niebieskim tym bardziej , że wypracował sobie znaczącą przewagę. Także na mecie byłem drugi z czasem 18:04.
Pierwszym okazał się kolega ze Szwecji Eric, który był ciekawy z jaką życiówką gonił go drugi zawodnik. Pogratulowaliśmy sobie fajnej rywalizacji, a ja nawet nie zapytałem go jaki rezultat miał w dniu dzisiejszym. Kilka dni po okazało się to dość istotne , bo obsłudze padł stoper i brakowało rezultatów , które zbierali w każdy możliwy sposób przez kilka dni, kontaktując się też ze mną na fejsie. Temat był trudny, ale jakoś to ogarnęli. W zasadzie bezpośrednio po biegu przemieściłem się do Skrzeszewa ,za Wieliszewem, gdzie czekał mnie kolejny start w cyklu Wieliszewski Crossing, tym razem na dystansie 12,5km.
W zeszłym roku też tu biegłem, ale organizator pewnie dla urozmaicenia, dla stałych bywalców , jak to już uczynił w pierwszym biegu, bieg poprowadził w odwrotnym kierunku. Dobry pomysł . Przy crossie, szczególnie trafiony . Pan Wójt Paweł myśli ! Jak się uczestniczy ,to wie ,o co chodzi .
Na regenerację po porannej piątce nie było wiele czasu ,dwie godziny z małym haczkiem. Tym czasem temperatura wzrosła do około 16 stopni, co mogło nie ułatwiać zadania. Biorą pod uwagę jakieś aspekty rywalizacyjne, to na co realnie mogłem liczyć to miejsce w klasyfikacji wiekowej z bezwzględnym pominięciem pierwszego miejsca w niej. Mistrz Dzięgielewski nie jednemu młodocianowi spędza sen z powiek w kwestii rywalizacji, a co dopiero mnie ? Zatem bez parcia trzeba było robić swoje i brnąć w miarę równo do mety. Jako ,że dystans dość długi, a trasa wymagająca po wstępnej selekcji w początkowej fazie, potem nie wiele się działo, choć gdzieś w połowie dystansu doszedłem kolegę Matiego i byłem zdziwiony co jest , ale on jak mi wyjaśnił biegł treningowo z nastawieniem na wykorzystywanie podbiegów do akcentów siłowych. Takie urozmaicenie na trasie okazało się przydatne, by rozproszyć samotne pokonywanie trasy. Na jakieś dwa kilometry do mety doszedł mnie jeden z rywali i widać było że jest w stanie, dość żwawe swoje tempo dociągnąć do końca. Czego ja nie mogłem stwierdzić u siebie, choć na początku próbowałem się pod niego podczepić , ale dało to tylko chwilowy efekt. Finalnie gościu trochę mi uciekł . Podejrzewam , że to było frycowe za ten parkrun .
Jak przewidywałem, podobnie jak w edycji zimowej w kategorii wiekowej uplasowałem się na drugiej pozycji za kolegą Markiem. Tym razem mając ciśnienie czasu nie mogłem pozostać na dekorację, ale było tylu znajomych , że było godne zastępstwo. A to nie koniec weekendu i jest jeszcze starcik w niedzielę, czyli cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz