W Raszynie więcej razy byłem ,niż nie byłem. Może nawet
wszystkie edycje. Zdarzało się ,że w kategorii wiekowej wskakiwało się na
podium i tym razem też była chętka. Jednakże aktywny dzień poprzedzający kazał
trzeźwo podejść do tematu i za wiele sobie nie obiecywać. Przed startem już wiedziałem z kim mi
przyjdzie rywalizować. Jak to czasami bywa, zapisy regulaminowe mogą sprzyjać
pewnym realizacjom. Tutaj chodzi o podział kategorii co pięć lat , co
wykluczyło z kręgu zawodników bezpośredniej mojej rywalizacji wiekowej kolegę
Kuciejczyka Henryka. Nie dość , że starszy, to jak się okazało finalnie w dniu
dzisiejszym, też zdecydowanie mocniejszy. Pogoda w tym dniu sprzyjała
biegaczom. Było około 10 stopni, słonecznie z lekkim zachmurzeniem i
umiarkowanym wiatrem, który chwilami nasilał się , co budziło obawy u
niektórych. O godzinie 11 ruszyliśmy. Początek zaplanowałem delikatnie ze
względu na wybadanie , możliwości , co dam radę dziś wycisnąć . W zasięgu
mojego wzroku starałem się utrzymywać dwóch kolegów z Mińska z peselami
zbliżonymi do mojego. To był Zbyszek Koper i Mirek Sujak. Trzeciego, którego
też chciałbym widzieć Andrzeja Leśniewskiego jednak nie widziałem. Rywalizacja
tradycyjnie prowadzona była na trzech pętlach na trasie typowo miejskiej.
Raczej płasko, ale sporo zakrętów. Po pierwszej pętli postanowiłem zdecydowanie
przybliżyć się do tej dwójki biegnącej jeszcze z biegaczką. W drugiej części
,drugiej pętli już biegliśmy razem. Wstępnie pomyślałem, że będę leciał z nimi
, a na kilometr przed metą spróbuję się oderwać od nich , co pozwoli mi mieć
pewność dobrego miejsca w kategorii. Jednak to tempo czułem wyjątkowo
komfortowo i zmieniłem decyzję , by ciągnąć trochę szybciej, czyli wrócić do
tempa , które pozwoliło mi ich dogonić. Jak okazało się koledzy nie dali rady
tym razem pociągnąć ze mną i dość szybko się im urwałem. Przed sobą miałem
kolejną grupkę z kolegą Mariuszem ,też z Mińska z tym , że sporo młodszy
rozwojowy zawodnik. Zdecydowanie separacja między nami malała , jednak tego
celu nie udało mi się osiągnąć. Chłopaki mieli trochę łatwiej , jak sądzę , bo
biegli w grupce, a pod koniec trochę się pościgali, co z kolei nie ułatwiło mi
pogoni. Przyszło mi ukończyć na 28 pozycji z czasem 38:02, co zagwarantowało mi
drugą lokatę w kat. M-50. Kolega Henryk
Kuciejczyk z M-55 był poza zasięgiem z czasem 37:01 i oczywiście wygrał swoją
kategorię. Natomiast pierwszy w mojej kategorii Andrzej Leśniewski z czasem
37:47, z tym zasięgiem kto wie ? Gdybym go tylko wcześniej wypatrzył w tej
grupce przede mną, a ja go nawet nie zidentyfikowałem. No cóż ,taki wniosek, że
dobrze przed biegiem zakoduj plecy swoich rywali, a będziesz miał dodatkową
motywację.
Jeśli chodzi o motywację, to w paru miejscach na trasie lokalne
grupy rywalizowały w dopingowaniu biegaczy i wychodziło im to świetnie.
Tradycyjnie po dekoracjach nastąpiło losowanie ciekawych nagród w postaci
laptopa , czy garminów dla biegaczy. Szczęście w tej dziedzinie jednak tym
razem mam nie dopisało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz