wtorek, 17 marca 2015

Następny cyklowy finał. Falenica w XII edycji, 14.03.2015

 Wiosenna pogoda, przy przelotnie mżącym deszczyku, jednak nie odstraszyła tłumów biegaczy , zważywszy przelotowość tej trasy. Tylko na długim dystansie 10 km i w serii szybszej ukończyło go 310 osób. Bieg ten nie wchodził już do podsumowań kwalifikacyjnych ,a jedynie uprawniał do otrzymania pamiątkowego cyklowego medalu, w przypadku jeśli komuś brakowało kompletu startów. Motywacją dodatkową dla licznie przybyłych było właśnie oficjalne, rzec by można , zakończenie z wręczeniem symbolicznych nagród i oczywiście pamiątkowych ,imiennych medali. Dla wielu zatem był to bieg raczej rekreacyjny, choć znaleźli się i tacy, którzy podjęli walkę z czasem i innymi swoimi założeniami. Zważywszy , że mnie czekał jeszcze w niedzielę finałowy start cyklu City Trail, postanowiłem ze swoimi założeniami lekko sfolgować. Miało być tak. Pierwsza pętelka spokojnie rozwojowo, druga mocniej ze szczególnym zaakcentowaniem podbiegów i trzecia ostatnia spokojnie kończąco. 

Złapane międzyczasy to 13:40 , 13:13 i 13:31 , czyli prawie się udało choć na koniec można było wolniej , ale element rywalizacji pociągnął czas w dół.  Może też trochę nakręciła mnie rozgrzewka ,którą  odbywałem pod okiem kolegi Rafała, z którym i kilkoma innymi osobami pod wezwaniem reprezentowaliśmy w tym cyklu drużynę DreamRun.  Oczywiście nie było żadnych snów i już dużo wcześniej było wiadomo, że właśnie ta drużyna zdobyła dużą przewagę nad pozostałymi teamami. Taki miły akcent grupowy ,przed miłym akcentem w kategorii wiekowej M50 , której zwycięstwo przypadło mojej osobie. A w ubiegłorocznej edycji , może i pewnie też dla tego , że nie śledziłem bieżącej rywalizacji pod tym kątem, w ostatecznym podsumowaniu z całości, pierwsze miejsce musiałem odstąpić za jedną sekundę. Ale gapowe się płaci, ale satysfakcja z pobiegania i tak pozostała. Zakończenie już tradycyjnie musiało z oczywistych względów trwać. Masa dystansów, kategorie co pięć lat, część ludzi było , część nie było , że prawie do 15 się zeszło, a pogoda zebranych nie rozpieszczała. Ja przewidziałem temat, jako kategoria późniejsza i postanowiłem przewietrzyć swoją kurtkę narciarską i to był strzał w dziesiątkę.
Dodatkowo byłem podbudowany pączkiem i czekoladą na gorąco w pobliskiej cukierni „ U Kozaka” , która była fundatorem kilku babeczkowych zestawów w naszym zakończeniu. Pomimo , oszczędnego jednak trybu biegu w dzisiejszych górkach, zadawałem sobie pytanie jak to się będzie miało w jutrzejszym moim wystąpieniu w City Trailu, gdzie być musiałem , chcąc mieć zaliczony cykl, no i rywalizację w kategorii  .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz