Pogoda na falenickie bieganie nadal jest łaskawa. Z naszej strony meldujemy się tam w dwóch grupach. Tej biegającej wcześniej na krótszym dystansie i tej drugiej pokonującej ambitnie cały dystans. Oczywiście jestem w tej drugiej grupie, która notabene też jest podzielona na dwie, szybszą i tę wolniejszą, startujące z przesunięciem czasowym , by nie było na trasie horroru i makabry. Przybyłem w tym dniu w towarzystwie kolegi Kazimierza , z którym maglujemy wyszukany przez niego plan treningowy pod półmaraton. Kolega zaraz po przybyciu rozpoczął rozgrzewkę , a ja natomiast pogawędkę z Tomkiem ,znajomym Kuby Radomskiego. Potem zostało nie wiele czasu na mój rozruch do którego jednak przystąpiłem udając się automatycznie do strefy startowej gdzie z kolei spotkałem Patrycję oraz kilku znajomych. No i oczywiście rozpoczęły się wymiany wrażeń. Tak gadka szmatka, aż tu nagle zerkam w stronę startowego podbiegu i co widzę, że cała ferajna już leci, a przecież jeszcze przed chwilą zgodnie nie tylko z moim chronometrem było trzy minuty do startu, a tu upłynęło na pewno zdecydowanie mniej i widok takiej sytuacji, że trzeba się błyskawicznie ogarnąć i gnać w pogoń za wystartowanymi. Takie nowe doświadczenie nie chcący. Zdecydowanie wiele osób wyprzedzam, choć o jakiej kol wiek rywalizacji nie myślę , chyba ,że z samym sobą i zaistniałą sytuacją.
Jednak w pewnym momencie jeszcze na pierwszej pętli dogonił mnie Jacek, ten co biega . To było dla mnie impulsem do podjęcia wyzwania w staraniu się utrzymania jak najdłużej i najbliżej kolegi , który jak się okazało też był w grupie zaskoczonych i to tych bardziej niż my. Początkowo wyzwanie udawało mi się realizować dość dobrze, jednak na trzeciej pętli Jacek zaczął uzyskiwać większą przewagę szczególnie na zbiegach, o których wiem ,że nie są moją domeną, a odrabianie strat na podbiegach było za słabe by niwelować dystans do kolegi. Z racji startowego zaskoczenia nie uruchomiłem stopera. Postanowiłem jednak tego dokonać na drugą pętlę i trzecią by mieć jakiś pogląd na przebieg mojego dzisiejszego startu. Suma sumarum zająłem 38 lokatę .Złapany międzyczas na drugiej pętli to 13:08 i trzeciej 13:17, czyli w sumie całkiem nie źle, przy finalnym rezultacie zanotowanym przez organizatorów 40:13, zważywszy na zdecydowanie opóźnione włączenie się do rywalizacji. Po chwili oczekiwania na mecie na kolegę Kazimierza, udaliśmy się na dokończenie dawki treningowej zaplanowanej przez kolegę polegająca na pół godzinnym swobodnym biegu. Upłynął nam ten czas w rozpoznaniu leśnej okolicy dodatkowo jeszcze w towarzystwie jednego kolegi Andrzeja. Z Andrzejem miałem przyjemność w ubiegłym roku udawać się na półmaraton w Białymstoku, który miło wspominam wygraną w kategorii wiekowej. Nim się obejrzeliśmy już było po rozbieganiu, w trakcie którego mieliśmy przyjemność mijania się z młodziakami z Entre. Po ogarnięciu się zahaczyliśmy w drodze powrotnej o cukiernię , by potrenować przed tłustym czwartkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz