wtorek, 23 września 2014

Piłowanie w Pile. MP w Półmaratonie, 7.09.214

       
 To był prawdopodobnie mój 5, bądź 6 raz w Pile. Prawdopodobnie , bo jednak nie prowadzę , aż tak szczegółowo odległych statystyk. To co mnie i moich znajomych tam ciągnęło , to magia Mistrzostw Polski w półmaratonie. Tak też było i tym razem, tym bardziej ,że upłynęło kilka lat jak tam byłem. Tym razem był to solowy wyjazd w moim wydaniu i dopiero w biurze zawodów spotkałem ziomków, a i nawet dopiero na trasie. Czy coś się zmieniło od ostatniego razu ? Piła wita dworcem w remoncie, biuro zawodów w tej samej hali co kiedyś, po drodze tylko przejście przez przebudowę okolic centrum, a i kilka szyldów uległo zmianie jeśli chodzi np. o lokale. No i na szczęście brak było specyficznego aromatu , który powalił mnie kiedy pojawiłem się tu pierwszym razem, ale ten temat rozwinę  może przy innej okazji lub w części drugiej poświęconej poprzednim startom w tym miejscu.                


Jak się okazało warto było się pojawić, bo główną zmianą jest modyfikacja trasy, częściowo pokrywająca się z tą doskonale mi znaną, ale teraz jest bardziej widowiskowa dla kibiców, gdyż start i meta w centrum z głównych arterii miasta i trzykrotnie przebiega w tym miejscu, bo osadzona jest na trzech pętlach z częścią wspólną w śródmieściu. Rzec można rozwiązanie ze wszech miar korzystne i godne polecenia jako wzór dla innych organizatorów tego dystansu. Pogoda jak pamiętam w większości przypadków raczej okazywała się pełno letnią i tak też było tym razem. Przemyśliwując strategię na ten bieg, pomimo dobrego rezultatu z przed dwóch tygodni, raczej nie zakładałem ,że go powtórzę, właśnie z tego powodu. Tym bardziej trzymałem się zachowawczej strategii, bo na linii startu stanęliśmy o godzinie 11.00, a temperatura oscylowała w granicach 24 , a może i więcej stopni. Zatem się nie sprężałem na początku, a czas niewiele poniżej 20 minut na pierwszej piątce zdecydowanie to potwierdza.                  


      Do tej taktyki przekonało mnie również moje wystąpienie 15 sierpnia ,też na takim dystansie i przy podobnej temperaturze gdzie z uporem maniaka trzymałem mocne tempo od początku, by ulec padnięci po 15 kilometrze i stracić frajdę z biegu. Dlatego kontynuując nie siliłem się na podkręcanie tempa tym bardziej ,że sporo osób mijałem, co pokazywało jak łatwo można było się przeszacować. Po drodze rzec  by można dogoniłem kolegę Szychę z Warszawy i niedługo potem Marcina. Ich nawet pozdrowiłem. Natomiast umknął mojej uwadze moment kiedy mijałem pana Jurka Skarżyńskiego ,będącego jeszcze w mojej kategorii wiekowej. Tego minięcia nie mogę zakwalifikować jednak do jakiegoś swojego sukcesu zważywszy, że pan Jurek wcześniej pokonał 5 km w biegu vipów ,przeprowadzanym tego samego dnia jak i kilka biegów dla młodzieży. Pomimo usilnych starań tempo jednak ulegało spadkowi. Co prawda nie wielkiemu, ale jednak. Z analizy międzyczasów i przy okazji zajmowanej pozycji na trasie, po 15 kilometrze skończyło się wyprzedzanie, jedynie jej utrzymanie . Niestety brakowało świeżości ,co ewidentnie potwierdziło się na długiej prostej prowadzącej do mety, gdzie paru młodzieńców cyknęło mnie na tej końcówce. No ,ale cóż ? Pewnie pomału trzeba się do tego przyzwyczajać i pogodzić mimo wszystko.


Na zdjęciu z podium moja kategoria. Tym trzem panom musiałem ulec. Zatem dla nich uznanie i chwała. Samą imprezę i nowości , które zastałem po dłuższej tu nie bytności oceniam  zdecydowanie pozytywnie poza wysokością nagród w kategoriach wiekowych, które poziomem zbliżone były do tych z biegów bardzo lokalnych, a myślę, że określone związki , by nie zbankrutowały podnosząc trochę stawki. Moją miarą dobrej nagrody jest tzw. zwrot kosztów.  Jeśli pierwszemu pokryje ona wpisowe, dojazd, nocleg ( oczywiście myślę o wersji ekonomicznej, a nie np. dojazd taryfą z Warszawy, czy Szczecina i hotel na tydzień ) to jest wtedy na miarę , a jakie były wysokości to odsyłam do regulaminu. Pomimo to na pewno o ile zdrowie i rodzina pozwoli to jeszcze tu zawitam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz