Nastąpiła wspólna odliczanka od pięciu w dół i pobiegliśmy. Na początku prosta około pól kilometra, dość szeroka by potem skręcić w prawo i potem w lewo przez mostek i już wąski podbieg do góry .
Tu już stawka się rozciągnęła . Dwójka zawodników ostro pociągnęła do przodu i za nimi trzeci ,z którym na początkowej prostej przez chwilę pogadałem, że raczej nie moje tempo tych pierwszych, natomiast on podjął próbę podpięcia się pod nich i z lekka oddalił się ode mnie i reszty stawki. Trasa wiodła duktami leśnymi i polnymi . Był i odcinek może kilometrowy szosą tak w połowie stawki, gdzie widziałem już ,że się przybliżam do trzeciego. Na tym odcinku trafił się rowerzysta tzw. zakupowy , którego przez moment potraktowałem jako pacemakera .Jednak wyprzedziłem go jeszcze przed skrętem w polną drogę . Potem na odcinku około dwóch kilometrów dogoniłem i wyprzedziłem kolegę, który walczył o trzecią pozycję jednak trochę osłabł. Dobiegając do krzyżówki z kapliczką, patrzę a przede mną ten sam rowerzysta którego kilkanaście minut temu wyprzedzałem. Fatamorgana , czy co ? Ale nie on pojechał dalej asfaltem, a nasza trasa wiodła duktem ,do którego później dochodziła też ta droga. Tu już miałem wypracowaną trzecią pozycję , ale pomimo zmęczenia trzymałem swoje tempo na którym się skupiłem i w pewnym momencie po wyjściu z lasu, wbiegam na krótki odcinek wiejskiej drogi z zagrodą po mojej prawej. Droga wiejska wraz z końcem zagrody przeszła w utwardzoną żwirówkę na której wypatrzyłem jadący po prawej stronie przede mną szarą osobówkę podobną do, tej która stała na trudniejszych zakrętach i pomyślałem sobie ,że jedzie za pierwszymi , których nie widziałem sądząc ,ze w biegli na teren obiektu , który widziałem w oddali po prawej stronie drogi. I tak sobie miarowo lecę ciesząc się ,że za chwilę będzie mety kiedy dojeżdża do mnie od tyłu człowiek na skuterze i mówi ,że pobiegłem za daleko i zaczął nawracać . Ja jak nic wskoczyłem na siodełko za nim i jedziemy z powrotem , po drodze do wyprzedzonego kolegi mówię żeby zawracał i czekał na skuter. Zostałem podwieziony całkiem prosto do bramy na posesję hotelu, gdzie jeszcze pokonałem jakieś dwieście metrów widząc biegnących przede mną innych zawodników w tym i Mariusza z Dreptaków, który widział zapewne sytuację , bo powiedział, że odstępuje mi trzecie miejsce. Pierwszych zapewne pilotował rower zatem nie mieli wątpliwości gdzie skręcić . Zakręt w tę bramę ,osłoniętą trochę drzewami, był pod kątem ostrym ,a i sama brama lekko w głębi. Oznaczenia wiszącymi taśmami były ,ale tylko z prawej strony , co w tej konfiguracji i moim zasugerowanym autem, a i zmęczeniem spowodowało ,że pognałem dalej prosto. Podobnym sugestiom ,z resztą uległ i kolega za mną. No cóż nic się nie stało. Pobiegło się nad dystans i gratis przejażdżka skuterem była.
Oczekując na zakończenie degustowaliśmy zabezpieczone wiktuały, przy wsparciu personelu hotelowego obiektu.
Poza tym można było zapoznać się z obiektami i sprzętami wiejskiego skansenu jak i zwierzątkami tam hodowanymi, może nie wszystkie wpisujące się w folklor, ale przydające atrakcji na pewno.
Główna nagroda w postaci trzech egzemplarzy repliki szabli powędrowała do pierwszego pana i pani oraz w wyniku losowania została w rękach jednego z przedstawicieli miejscowego klubu Dreptak. Ja wylosowałem mapę okolic, jak powiedział organizator, bym następnym razem się nie zapodział. Będąc trzecim dostałem też medal, wszyscy natomiast, jako pamiątkę z tego biegu, dostali miniaturki szabli ozdobnej generała Władysława Sikorskiego.
Bardzo oryginalny akcent. Z tego co się zorientowałem w kolekcji do zbioru jest jeszcze siedem egzemplarzy białej broni zatem może następny egzemplarz będzie za rok ? Czego sobie, organizatorom i biegaczom w szczególności życzę !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz