niedziela, 2 lipca 2017

Żoliborz ,parkrun #166 1.07.2017

          Ileż to ja się wybierałem żeby zaliczyć tę lokalizację parkrunową ? W końcu nastąpił korzystny splot okoliczności ,że w sobotni poranek miałem kurs na Bielany i powstała możliwość ,by tu pobiegać. Jak na mój debiut ,tu szykował się jednak bieg odwrotny, czyli w drugą stronę . Jednakże ostatni tydzień obfitował w nawałnice burzowe skutkujące dużymi drzewołamami ,które i tu wystąpiły także mieliśmy biec jednak standardowo, ale nie do końca , bo trzeba było ominąć powalone drzewo. Komplikacji z tym jednak nie było, gdyż była alternatywa pobiegnięcia krótkiego odcinka po trasie rowerowej. Zatem i kilometraż nie ulegał zmianie.
   Samą trasę trochę miałem w pamięci z racji dawnych startów na przeprowadzanych tu zawodach, ale było to parę lat wstecz. Start odbywał się z miejsca tak jak kiedyś. Meta lekko przesunięta dalej, ale na tej samej prostej. Frekwencji za wielkiej nie było ,bo 37 osób, ale w końcu jest początek wakacji. Wiedziałem, że tu często biega Sebastian Polak i Michał Orzeł z którymi raczej nie mam  szans ,ale z pozostałymi nie wiadomo. Na starcie, dziś jednak był tylko Michał ,a pozostali stanowili dla mnie raczej zagadkę. Czyli będzie ciekawie. Będąc trochę pobieganym w ostatnich dniach ustawiłem się w drugim rzędzie, tym bardziej ,że za kilkadziesiąt metrów czekał nas zakręt pod kątem prostym. Po pokonaniu tegoż zakrętu biegnę za młodzieżową parą i jestem trochę zaskoczony świetnym tempem pani. Przed nimi jest jeszcze trzyosobowa czołówka ,oczywiście z Michałem. Pomyślałem jacyś mocni. W początkowej fazie i ta para również świetnie dawała, ale po około półtorej kilometrze czułem ,że mogę trochę przycisnąć. Z kolei czołówka już się rozbiła i chłopaki lecieli indywidualnie. Do ostatniego z nich mieliśmy może nie całe pięćdziesiąt metrów separacji. Wtedy na łuku oznajmiłem młodzieży, że nie będę im dyszał nad uszami i wyprzedziłem ich. Dystansu było jeszcze przed nami większość, a ja zacząłem zastanawiać się nad moimi szansami w pościgu chociaż tego trzeciego. Po wejściu na swoje obroty, jednak starałem się nie zwiększać ich ,a obserwować rozwój sytuacji. Wraz z pokonywanym dystansem dało się zauważać topniejącą odległość do mojego poprzednika , co sugerowało mi że gość trochę poszalał na początku, a teraz płaci frycowe. Znam jednak przypadki, że po czasowym odsapnięciu jednak niektórzy odradzają się i mają zryw. Po pokonaniu drugiego łuku okrążając jeziorko pozostawało do pokonania około kilometra, a ja byłem już za plecami mojego gonionego rywala. Postanowiłem zaatakować ,tym bardziej ,że był prosty odcinek. Po wyprzedzeniu kolegi trzymam tempo tym bardziej ,że do drugiego separacja też topnieje choć pozostaje cały czas znacząca. Jednak daje mi to dodatkową motywację ,by nie odpuszczać i nie zadowalać się już trzecią pozycją. Starania dogonienia drugiego jednak już nie przyniosły rezultatu i linię mety osiągnałem jako trzeci z czasem 18:28  i stratą do drugiego 8 sekund, trzeci na mecie miał z kolei 7 sekund straty do mnie. Oczywiście wygrał Michał z czasem 17:46. Wyprzedzana w początkowej fazie pani była piąta, a jej partner szósty. Jak się okazało anglojęzyczni goście, dlatego ze mną nie pogadali na trasie. W porównaniu do trasy skaryszewskiej ,może ta jest trochę trudniejsza ze względu na lekkie podbiegi i zbiegi oraz głównie betonową kostkę, ale jak się okazuje wyniki też tu można kręcić.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz