Odcinek ten już biegłem w towarzystwie kolegi Tomasza z czasnabieganie.pl w oddali przed nami z osób które identyfikowałem biegł Mateusz z trenerbiegania.pl . Po wstępnym rozpoznaniu postanowiłem trzymać się tempa w granicach 4:10 /km . Po zbliżeniu się do akwenu po lewej stronie, co wiem z autopsji jest plaża ,my natomiast skręciliśmy w prawo ,by wbiec na wał przeciwpowodziowy jak sądzę , i czekała nas długa na nim ścieżka. Była ona na szczęście dość płaska i pozwalała na trzymanie tempa.
Następnym odcinkiem było pokonanie mostu i tu trzeba było oczywiście trochę liczyć się z podbieganiem. Tu zauważyłem ,że kolega Tomek został lekko z tyłu. Ja nie starałem się z nikim ścigać ,jedynie dbać u utrzymanie tempa w strefie swobodnego komfortu, bym to tak nazwał. Po pokonaniu mostu zbliżaliśmy się chodnikiem z betonowej kostki do Serocka . Na tym odcinku wcześniej wspomniany Mateusz ,musiał mieć kryzys ,bo wyprzedziłem go. Kolejny etap wyścigu odbywał się drogami wiejskimi ,częściowo zadrzewionymi jednocześnie o zróżnicowanej konfiguracji trasy tzn .był fajny zbieg dający trochę wytchnienia w cieniu. Jednak później tuż przy nabrzeżu zalewu był ,jak dla mnie , mocno wymagający odcinek muldowy. To znaczy górka dołek ,górka dołek i tak kilkanaście razy.
Wysokość podbiegów od pięciu do dziesięciu kroków i ostrym nachyleniu. Po pokonaniu tego trudnego odcinka ,jak dla mnie, można było odetchnąć biegnąc wąską nabrzeżną ścieżką ,później chwilę szerszą ,by dobiec do drogi miejskiej przy promenadzie w Serocku. Przed startem szczegółowo nie analizowałem trasy, jednak z wielu startów w tym mieście biegnąc w tym kierunku spodziewałem się jeszcze bardzo wymagającego podbiegu na zakończenie wyścigu. Na asfaltowej drodze zostałem dogoniony przez kolegę Mateusza i Tomka , można powiedzieć tuż przed podbiegową końcówką. Tu musiałem się dużo napracować i nawet przez myśl mi nie przechodziło , by podejmować jakąś próbę pogoni za kolegami. Po prostu brakowało sił. Kiedy udało się wdrapać na szczyt pozostał około stumetrowy ,a może krótszy dobieg do mety, która była w tym momencie swoistym zbawieniem.
Na metę wpadałam jako dziewiąty zawodnik i jak się później okazało pierwszy w swojej kategorii wiekowej. Niesamowicie cieszyłem się ,że mam to już za sobą. Pogoda choć ogólnie wyśmienita w tym dniu do końca mi nie sprzyjała, no chyba , że w części dekoracyjnej powyższej imprezy.
Nasza drużyna jak się okazało zajęła drugie miejsce za drużyną pana wójta z Wieliszewa, a i koleżanka Edyta była druga w swojej kategorii. Czyli było fajnie. Jeśli będą kolejne edycje to sądzę ,że będę ich uczestnikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz