To był mój czwarty start w kolejnej edycji tej imprezy. To była IX edycja. Trzy poprzednie wystąpienia zakończyły się dla mnie sukcesami na pierwszym miejscu podium. Tym razem liczyłem się z tym ,że może być inaczej. Na pewno inaczej przebiegała trasa ,choć jej lwia część pokrywała się z tą z poprzednich lat ,to teraz było krócej o pół kilometra. Czyli biegliśmy 4,5 km z metą w szkole. Dworek w Dębinkach ,będący domem opieki został zamknięty i czeka na dalsze decyzje powiatowe i stąd ta zmiana. Tym bardziej warto było wystartować , bo było coś nowego. Jak co roku jest to bardzo kameralna impreza. Tu nagrody są dalece symboliczne, a termin pokrywa się z innym dużymi imprezami. Sama organizacja biegu też jest wymagająca, bo startujemy i kończymy w dwu odległych miejscach o dystans biegu. Dlatego ja zazwyczaj parkuję w połowie dystansu i dobieg na start jest rozgrzewką , natomiast powrót po auto po biegu jest rozbieganiem. Kameralność frekwencyjna biegu głównego powtórzyła się i tego roku, z czego myślę , że połowa to uczestnicy ubiegłorocznej edycji. Znając dyspozycję paru moich znajomych rywali ,czekałem na rozwój wypadków podczas biegu, licząc chociaż na trzecie miejsce na podium. Około stupiećdziesięciometrowy początek wyścigu przebiegał bardzo badawczo, dopiero potem ,gdy znaleźliśmy się na długiej prostej odczuło się rywalizacyjne przyśpieszenie i byłem na piątej lokacie. Z przodu trójka zawodników, za nimi jeszcze jeden i ja. Tu już było dla mnie wiadomo , że to moi rywale do podium. Po dwóch kilometrach była wyraźna przewaga dwójki biegaczy. Trzeci zaczął lekko tracić do nich ,ja natomiast byłem po minięciu kolegi Kamila i widząc szansę na trzecie miejsce skupiłem się na pogoni tracącego dystans trzeciego. Oczywiście moja pogoń polegała na utrzymywaniu równego tempa. Goniony kolega po prostu trochę słabł, co pozwalało mi zmniejszać dystans do niego. W czołówce o pierwsze miejsce walczył kolega Kamil z Tłuszcza i kolega Grzegorz z Zielonki reprezentujący UKS Gazela. Przed jedynym ,kiedyś zakrętem pod kątem prostym, dogoniłem młodego kolegę, który widać pogodził się z tą sytuacją , bo wystawił mi rękę do przybicia piątki. Po dokonaniu tego gestu jeszcze łudziłem się ,że może uda się dogonić kolegę Grzegorza , bo widać było ,że Kamil zaatakował i robił długi finisz z ucieczką. Jednak sił miałem coraz mniej. Próbować mogłem jednak efektywności już nie było. Jak się okazało tym razem czekał nas jeszcze jeden zakręt w szkolną bramę i około stu metrowy dobieg po murawie do mety. Kolejność jaka ustaliła się po połowie dystansu taka też była na mecie. Kamil Gajewski ,Grzegorz Chojnacki i ja. Mój czas 16:30, był dla mnie satysfakcjonujący pomimo , że lokata nie taka jak w ubiegłych latach, ale zdawałem sobie sprawę ,że dyspozycja też daleka od tamtej. Krótszy dystans zdecydowanie poprawił humor koledze Tadeuszowi, zaawansowanemu w kategorii M-60, gdyż osiągnął wynik poniżej 20 minut. W tym roku dekoracja , można powiedzieć poszła piorunująco, ledwo zdążyliśmy wrócić z samochodem to było po wszystkim. Jednak na gorącą kiełbaskę ,tym razem z wody, się załapaliśmy. Poprzednio było z ogniskowego grilla. Po prostu zmiany, zmiany. Jednak jeśli chodzi o dystans to myślę , że jest szansa na powrócenie do 5 km. Jednak trasę przy szkole trzeba poprowadzić dalej i zastosować nawrotkę. Co 5 to jednak 5, tym bardziej ,że trasa jest płaska i szybka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz