niedziela, 12 czerwca 2016
Parkrunowa progresja. #159 ,a mój 43 !
To już mój 43 występ na tej trasie, ale dopiero trzeci w tym roku. W dwu poprzedniotygodniowych odnotowywałem stałe poprawianie rezultatów, oczywiście tegorocznych z racji powrotu po półrocznej,prawie przerwie. I tego startu już się trochę obawiałem, bo chcąc się poprawić zdawałem sobie sprawę ,iż należy spodziewać się ,że lekko nie będzie. Słoneczna pogoda, przy rześkim powietrzu i temperaturze około 15 stopni mogła rokować pozytywnie. Dodatkowo spotkałem starego kumpla biegowego Jarka , który jak się przyznał biega poniżej 20 minut ostatnio ten dystans, a jest to wynik , który by mnie tym razem interesował. Zatem jak nic ustaliłem ,że na ile będę mógł to będę starał się go trzymać w trakcie wyścigu i finalnie oczekiwać fajnego rezultatu. Frekwencja , z racji, kilku komercyjnych imprez w okolicy nie była powalająca , bo w ilości 63 osób, ale za to tłoku nie było. I tak jak zaplanowałem prawie jedną pętlę biegłem z kolegą ,jednak dało się odczuć ,że później przyśpieszył i się oddalił. Wiedziałem o ile nasza separacja nie będzie rosła lawinowo szybko to mój rezultat powinien być nie zły. Na drugim kółku dołączył do mnie kolega w czarnej koszulce ,co trochę ułatwiło trzymanie tempa jednak i on na ostatni kilometr mi uciekł i musiałem sam kontynuować zmagania z ukończeniem dystansu. Muszę stwierdzić ,że czułem się dość mocno na tej końcówce wypompowany, bez żadnej rezerwy na jakieś porywy. Jeszcze przed ostatnim kilometrem doganiałem grupkę treningową Nika , robiącą dziś WB1, także lecieli zdecydowanie powyżej 5min/km i jak ja im zazdrościłem tego tempa, ale mając w pamięci zeszłoroczne moje bieganie na tej trasie walczyłem z tymi destrukcyjnymi myślami i ogólnym zmęczeniem, by w rozsądnym tempie dojechać do mety. Z jakimż to zadowoleniem ją osiągnałem, to tylko wiem ja. Tym bardziej, że już po wstepnym sprawdzeniu wyniku wiedziałem ,że znów jest progresja i 20 zostało złamane, a i miejsce 10 lepsze od poprzednich. Finalnie wyszło 19:45, co trochę w aktualnej mojej dyspozycji ogólnej, traktuję jako kosmos moich osiągnięć. Zmęczenie jednak szybko odeszło , a zadowolenie się podniosło wraz z apetytem na więcej. Jak będzie okazja to pewnie niebawem, znów podejmę sprawdzian swoich możliwości, zachowując oczywiście umiar.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz