Warunki były wyśmienite, dlatego zważywszy na moją pozytywną dyspozycję nastawiłem się ,że coś powinienem urwać z poprzedniego rezultatu, a przypomnijmy było 40:22 i każda z trzech pętli wolniej. W tej edycji ja i kolega Kazimierz reprezentujemy koleżeńsko taki team, pod wezwaniem naszego kolegi Artura o nazwie Dream Run i jesteśmy elementami uzupełniającymi wymogi regulaminowe mówiące ,że drużyna ma liczyć pięć osób w tym jedna pani minimum i zawodnik powyżej, powyżej chyba 35 lat ,co my z Kazimierzem wypełniamy. I tak oto, znajdujemy się w najszybszej drużynie w tej edycji Zimowych Biegów Górskich w Falenicy. Ale przejdźmy do tego biegu. Z racji złożeń już po starcie sprężałem się lepiej niż poprzednio obserwując poczynania innych współzawodników i odnosząc swoje tempo do nich. Początkowo wydawało mi się , że trochę za wolno, ale mając w świadomości , że to początek raczej czekałem na dalszy rozwój wypadków. Nie powiem wysilać trzeba się było, ale trzymanie się optymalnego tempa opłaciło się gdyż to ja raczej wyprzedzałem niż odwrotnie.
W okolicach starto/mety stoi zegar , na którym zawodnicy mogą kontrolować przebieg czasowy w tym miejscu o ile nie sugerują się swoimi chronometrami. W moim przypadku tylko łapałem sobie międzyczasy dla późniejszej analizy bez bieżące kontroli , zwracając uwagę raczej na rywali, a na trzeciej pętli również dublowane rywalki, co trochę uatrakcyjniało bieg na coraz większym zmęczeniu. Zgodnie z przedstartowymi założeniami wyścig ukończyłem z czasem poniżej 40 minut czyli 39:41 i przy świetnym samopoczuciu, co najważniejsze. Po analizie etapowej tym razem wyszło dość równo w tolerancji pięciosekundowej, ale w dalszym ciągu będę pracował , by za każdą pętlą było lepiej. Zobaczymy , co z tego wyjdzie i czy w ogóle się uda. W tym dniu z relacji wielu znajomych osób, biegało się świetnie i dużo rezultatów było popoprawianych, czyli wszyscy pracują nad zwyżką formy.
Reprezentowany przez nas team oczywiście odniósł spektakularne zwycięstwo mocno dystansując pozostałe drużyny.Na trasie luźno nie było, bo na długim dystansie 10 kilometrów na trzech pętlach pobiegło 453 osoby, a były jeszcze starty na jedną i dwie pętle na szczęście w innym czasie.
Świetną obsługę foto ,już tradycyjnie zawdzięczamy pani Dorocie z maratonczyk.pl . Nie jest łatwo ścigać się , ale za to jest przyjemnie i zdrowo porywalizować. W następny weekend znów nastawiamy się na biegi siłowe, bo powtórka jak dla mnie Starej Miłosnej w Wesołym Biegu Górskim ,a w niedzielę być może Korytnica czyli Wieliszewski krosing. Może być naprawdę aktywnie.