wtorek, 21 lutego 2017

XVII bieg w Stoczku Łukowskim. 11.02.2017.

                  To już po raz osiemnasty nie tylko obchodami urzędowymi ,ale i zawodami biegowymi upamiętniana jest rocznica bitwy pod Stoczkiem. To już 186 rocznica .O pełnych szczegółach tego wydarzenia pisałem w jednej z relacji z poprzednich edycji. To ,że pojawiałem się tu często spowodowane jest swoistym klimatem tej imprezy, choć tak jak wszystko i on ewoluuje, jednak na szczęście nie w takim tempie jak inne tego typu wydarzenia i nie ulega wszech ogarniającej komercjalizacji.


                          Bieg główny poprzedzało kilka biegów młodzieżowych ,co ma miejsce jak co roku.   My startowaliśmy o godzinie 12 i do pokonania mieliśmy dwie pętle ,krosowej trasy ,trochę o górskim profilu. W stosunku do tej trasy ,którą pamiętałem z przed dwóch lat, ta uległa małej korekcie wynikającej z ogrodzenia stawów obok ,których przebiegaliśmy. Teraz nie musieliśmy ich okrążać. Zatem mogę powiedzieć, że biegałem tak sądzę, na wszystkich modyfikacjach oferowanej trasy. Największą modyfikacją było odwrócenie trasy , czyli biegniemy w drugą stronę. Miało to sens gdyż ta poprzednia charakteryzowała się tym ,że na samym początku występował mocny długi zbieg z dość ostrym zakrętem, co było może trochę niebezpieczne. Teraz po ostrym zakręcie występuje podbieg ,ale już po czwartym kilometrze ,gdzie stawka zawodników zazwyczaj jest mocno rozciągnięta i jest bezpiecznie. Na ten start udałem się z kolegą Kazimierzem , któremu ewidentnie miałem nabruździć w kategorii wiekowej. No ,cóż takie życie. Z kolei ciekawy byłem kto będzie bruździł mnie. Wśród przybyłych odnalazłem jednego znajomego z Puław , który z resztą nie rozpoznał mnie na rozgrzewce ,a ja z kolei nie dekonspirowałem się, a wszystko to z powodu zapuszczenia brody.


       Zatem uknułem sobie taki plan, że po starcie nie będę szarżował , a skupię się na obserwacji tego kolegi i ewentualnie podejmę jakiś atak na drugiej pętli. Jak postanowiłem tak też realizowałem do pewnego momentu. Początek jest szybkim asfaltowym zbiegiem w stronę mostka na rzece Świder, a jak to za mostkiem zaczął się podbieg jeszcze na pewnym odcinku asfaltowy. Jednak na wypłaszczeniu skręcaliśmy w teren polnych dróg pokrytych śniegiem. Był to śnieg przejechany przez ciągnik, jednak nie wiele to ułatwiło bieg i mocno trzeba było wybierać korzystne dla siebie podłoże. W tym to momencie czując duży komfort i swobodę biegu znacznie przybliżyłem się do pilnowanego kolegi i zmieniłem plan. Już teraz postanowiłem go wyprzedzić i podpiąć się pod trzyosobową grupkę, która wydawało mi się biegnie w tempie komfortowym dla mnie i możliwym do dowiezienia do końca, a z kolei, co po krótkim czasie zauważyłem, dającym mi przewagę nad moim rywalem. Wyszedłem z założenia ,że robię swoje ,pomimo że nie wiem ,czy czasami kolega nie dostanie jakiegoś speeda w dalszej fazie dystansu. Tak się jednak stało,a  ja mogłem skupić się na kolegach do których się przyłączyłem. Jeszcze na pierwszej pętli odpadł nam jeden towarzysz, a pozostali wyglądali dość świeżo . Po półmetku przejąłem na pewien czas prowadzenie tej trzyosobowej grupy. Po wejściu w teren jednak puściłem obu przodem, licząc że może później uda mi się zaatakować. Jednak po wejściu w ten ostry zakręt początkujący ostatni długi asfaltowy podbieg, koledzy zdecydowanie odbili się ode mnie. Oczywiście próbowałem niwelować separację, ale byli jednak mocniejszy i pozostała mi walka ze swoim czasem. Koledzy byli zdecydowanie lepsi, a mnie nogi się gięły po skończonej górce jeszcze przez chwilę ,by móc spiąć się na ostatnie metry finiszu. Byłem 11, a w kategorii wiekowej drugi. O minutę ,około, lepszy był nie znany mi kolega z Warszawy .

Nie ubolewałem, bo po fakcie wiedziałem, że na dużo lepiej mnie na razie nie stać. Z kolei plan ,co do kolegi z Puław się powiódł i była ciekawa zabawa na trasie. Zakończenie imprezy jak to w ostatnich latach ,odbywało się w sali kinowej w strażnicy przy OSP. I tu byłem zaskoczony, bo na sali nie było już kaflowych pieców ,które podziwiliśmy będąc tu ostatnim razem. Sala zmieniła całkowicie oblicze i stała się nowoczesnym miejscem kulturalnym z profesjonalnym nagłośnieniem i oświetleniem. Oczekiwaniu na rozpoczęcie ceremonii dekoracji towarzyszyły nam występy artystyczne młodzieży. Do tych zawodów ,czuję jakiś sentyment. Może to przyzwyczajenie.   Pomimo ,że frekwencja nie duża , bo 107 osób to jednak pozostały dobre wrażenia. I teraz tylko droga powrotna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz