sobota, 5 listopada 2016

Parkrun, Skaryszak #177 ,29.10.2016

       


 Po toruńskiej eskapadzie wypadało sprawdzić swoją dyspozycję , a do tego jak nic nadaje się parkrun. Dodatkowo z zaskoczenia ,rzecz by można dostałem ofertę startu w niedzielę w Serocku na dystansie 10 kilometrów na dobrze ,z resztą, znanej mi trasie. Należy dodać wymagającej trasie. Pomimo to postanowiłem sobotniego startu nie traktować ulgowo. Pomimo wdzierającej się jesieni dookoła na pogodę nie można było narzekać. Chłodno to fakt, ale nie pada i przeraźliwie nie wieje. Cóż z tego kiedy już na rozgrzewce, w trakcie nie ambitnych przebieżek, wyraźnie nie czułem potencjału. Noga po prostu nie szła. Na starcie dowiedzieliśmy się ,że mamy gości z jednego z pod londyńskich  parkrunów. Często to się nam przydarza ,no i czuć tą atmosferę protoplastów tego wydarzenia . Co szybsi wybiegani i będący na topie formy biegacze wycieli już przed pomnikiem.   Ja tym razem starałem się być zachowawczy i trzymałem się pleców kolegi Adama z mojej kategorii. Jednak jeszcze przed pierwszym kilometrem kolega zaczął zwiększać ze mną separację. Za to ja zbliżyłem się do nie znanego mi młodzieńca.

I jakoś tak nam się zgrało tempo, że myślałem o ciągnięciu tak do finiszu, ale zapomniałem ,że nogi dzisiaj zamulasto prezentowały się jeszcze przed startem. Na ostatnim kilometrze młodszy kolega, jak się okazało z Anglii, docisnął i zdecydowanie mi odskoczył. Oczywiście zamiarowałem mu nie odpuścić, ale na nic się to zdało. Młodziak na mecie był przede mną. Ja zameldowałem się na ósmej pozycji odnotowując czas 18:49. Tragedii nie było, ale liczyłem na trochę lepiej. Po późniejszej analizie tempa ,trochę się podbudowałem, gdyż na końcówce tempo mi nie zmalało jak się trochę wcześniej sugerowałem przez ucieczkę mojego partnera z trasy.
On po prostu, miał potencjał i dał dłuższy finisz, na który mnie na razie jeszcze nie stać. A jutro czekała mnie jeszcze szybka dycha, ale na szczęście dopiero o godzinie 14.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz