poniedziałek, 24 marca 2014

Było z kim przegrać, 7 Bieg Kazików w Radomiu 9.03.14

       Jak tam się nie pojawić kiedy wyjazd inicjuje Kazimierz, a żeby tego było mało to Radomski. Tym bardziej długo nie musiał mnie namawiać, bo wskoczenie do następnej kategorii wiekowej, działa obiecująco, że jak się zepniemy, oczywiście mierząc siły na zamiary, to może i na pudło wskoczymy. Dodatkowym elementem motywującym zaliczenie biegu na południe od Warszawy, była możliwość konfrontacji chociaż z częścią biegaczy z tamtych stron. No i w moim przypadku, niejako  po znajomości, raczej mogło to działać deprymująco. Pytanie dlaczego ? Ano kolega Zenon z Kielc, chyba tydzień wcześniej ogarnął Wiązowną w 1:19, no i powymiatał w naszej kategorii. Ale żeby tego było mało świadomość , że gość pod koniec zeszłego sezonu pobiegł sobie cztery maratony, co tydzień z czasami w granicach 2:48 to nie tylko może, ale musi budzić respekt. Ale nic to, przed startem powiedziałem Zenkowi, że ile dam radę to będę go naciskał. W Radomiu ganiamy po mieście trzy pętle .W tym roku zmieniono kierunek biegu (miało to uzasadnienie większą frekwencją jak i zwężeniami budowlanymi na drodze) i na wstępie czekała nas długa prosta na lekkim spadku po kostce. Na starcie spotkałem Sebastiana z Entre i zauważyłem ,że wąski start i początek w dół mogą powodawać przepychankowe wywrotki na początku. I jak bym wywróżył . Na domiar złego sam miałem przymyszenie w jednej z dwóch , jakie dojrzałem uczestniczyć . Jak napiera masa startujących, w takim przypadku wiele nie da się zrobić. Co prawda powierzchownie, ale wywrotka była. Po otrząśnięciu się zebrałem się do gonitwy za kolegą jak mu zapowiedziałem. Nim minął kilometr byłem w kontakcie za moim celem i starałem się utrzymywać jego tempo. Okazało się ,że jedną pętlę wydoliłem, a potem lekkie odcięcie i trzeba było sfolgować ,ale starałem się nie odpuszczać, by nie generować większej straty, która finalnie i tak wyszła spora, bo około minuty. Na trzeciej pętli, jak bym złapał nowy oddech, bo poczułem powrót mocy, ale dystansu już było mało, ale jak się okazało finalnie w wynikach wystarczyło to na drugą pozycję w kategorii wyjątkowo młodzieżowej M50. Z kolei kolega Kazimierz pomimo niedyspozycji  pokontuzyjnej nie spinał się na sto procent. Pomimo to był drugim Kazimierzem. Niestety nominowany był tylko jeden, a szkoda, bo to bieg Kazików, a i trzeci też by był pewnie zadowolony. Za to pogoda tego dnia zaskoczyła wszystkich pozytywnie w momencie startu na pewno było sporo ponad dziesięć stopni . Wielu startujących nawet wybrało już krótki stroje, nawet ciepłolubni Kenijczycy, którzy tym razem okazali się bezkonkurencyjni na trasie do tego stopnia, że jednocześnie przekroczyli metę i dopiero werdyktem sędziowskim wskazano zwycięzcę. Z perspektywy stającego na podium muszę pochwalić wręczane statuetki, które stylizowane były w siódemkę, czyli przypisane do tej imprezy ,nie tak jak to wielokrotnie bywa, że są uniwersalne monstrancje tylko z nalepkami. Współpraca z lokalnymi sponsorami zaowocowała zachętą , by wszyscy nagradzani pozostali dłużej w Radomiu, gdyż każdy dostawał karnet do lokalnego fitness. Na fotach to te symboliczne duże tablice w rękach zwycięzców. Jak by nie było, jak to w Radomiu była precyzja. 




~D.M.J King





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz